* * *
Był
piękny słoneczny dzień. Filia siedziała w miejscowej kawiarni i piła herbatę. W
ręku trzymała list od Amelii. Księżniczka gorąco zapraszała ją na bal
noworoczny i prosiła, żeby powiadomiła również Xellosa ponieważ nie wiedziała
gdzie obecnie przebywa.
-Hmmm... Też chciałabym to wiedzieć... - westchnęła ze
smutkiem. Odkąd ich drużyna się rozdzieliła zdała sobie sprawę, że... zakochała
się. Zakochała się w tym znienawidzonym przez nią Mazoku. Lecz było już za
późno, żeby mu to wyznać. Zresztą nawet nie wiedziała czy w ogóle by się
odważyła. Gdyby on również coś do niej czuł i wiedziałaby o tym na pewno byłoby
jej łatwiej. Teraz jej jedynym marzeniem było zobaczyć go, choćby na chwilę.
Z rezygnacją wstała od stolika i wyszła. Musiała jeszcze
zrobić zakupy. Poszła na targ i kupiła trochę produktów spożywczych, po czym
udała się w stronę domu. Nagle zamarła. W tłumie ludzi dostrzegła fioletową
czuprynę. "To on... Tak, to na pewno on!". Nie zwracając uwagi na
przeszkody stojące na jej drodze pobiegła co sił w nogach w kierunku wypatrzonej
osoby. Niestety nie zauważyła skórki od banana i poślizgnęła się wpadając
prosto w czyjeś objęcia. Okazało się, że złapał ją Xellos.
-Co za NAGŁE powitanie Filio. Co cię tu sprowadza? –
spytał wesoło mrużąc oczy.
-Puszczaj mnie Namagomi! - nie chciała tego mówić, ale
musiała udawać. Na razie. Nie chciała się zdradzić.
-Phi, za to z ciebie Smok z niewyparzoną paszczą! Może
byłabyś tak miła i odpowiedziała na pytanie. – obraził się.
-Mieszkam tutaj! Coś ci się nie podoba?! – wydarła się na
niego.
-Serio? W takim razie będę musiał częściej tu wpadać,
żeby cię pownerwiać. – humor jakby mu się nagle poprawił.
-Na twoim miejscu trzymałabym się z daleka od mojego
domu! Ach tak, mam tu zaproszenie od Amelii. - wepchnęła mu kopertę do ręki. Ze
zdziwieniem otworzył ją i zaczął czytać.
-Dlaczego mi tego po prostu nie wysłała tylko dała tobie?
-Nie znała adresu, a ze mnie zrobiła posłańca.
-Hm, ciekawe... Wybierasz się na ten bal? – zainteresował
się.
-Guzik cię to obchodzi! - obróciła się na pięcie i
pobiegła w stronę domu. Łzy same zaczęły spływać po jej twarzy. Czuła, że gdyby
została tam chwilę dłużej coś by w niej pękło i musiałaby mu TO powiedzieć. Ale
jak miałaby to zrobić kiedy on sobie z niej drwił. Wyśmiałby ją, a wtedy chyba
popełniłaby samobójstwo z rozpaczy. Jednak w głębi duszy cieszyła się.
Wiedziała, że pojawi się na balu, chociażby po to, żeby ją zdenerwować.
* * *
Xellos
siedział na gałęzi drzewa ze zmartwioną miną. Ten, który zabił tysiące
przedstawicieli rasy Ryuzoku zakochał się w tej jedynej, którą oszczędził. Dużo
czasu zajęło mu odszukanie jej, a kiedy wreszcie odnalazł uświadomił sobie, że
nie ma u niej najmniejszych szans. Gardziła nim. Co się dziwić, miała ku temu
powody i słusznie. Która istota wybaczyłaby drugiej takiego świństwa. Marzył,
żeby wziąć ją w objęcia, tak jak dzisiaj, i przytulić mocno do siebie. Poczuć
jej zapach i patrzeć w jej oczy niczym w dwa głębokie jeziorka. Lecz to są
tylko marzenia i nigdy się nie spełnią. To było widać dzisiaj jak na dłoni.
Łudził się, że przez ten czas ona również poczuje to uczucie, którym ją tak
darzył. Mimo to nie podda się. Będzie robił wszystko, aby zmieniła o nim zdanie
i wtedy wyzna jej to co tak długo skrywał w sercu. Ten bal będzie idealną
okazją.
* * *
Smoczyca
była w swoim pokoju i pakowała się. Na łóżku leżała walizka z ubraniami, do
której co chwilę coś wkładała, to wyjmowała.
-I co ja mam ze sobą wziąć? Od początku. Na pewno
bielizna... To mam. Suknia balowa! - podeszła do szafy i wyciągnęła z niej
piękną, bordową suknię z licznymi, wyszywanymi zdobieniami i bufiastymi
rękawami - Dobrze, że mole nie zrobiły w niej żadnych dziur. Jak jest suknia to
muszą też być buty. Chyba najlepsze będą te bordowe szpilki... Jeszcze ze dwa
ciuszki na dzień powszedni i kosmetyki. - rozejrzała się po pokoju. Jej uwagę
przykuła niewielka książka oprawiona w brązową skórę, która leżała na toaletce
- Jak mogłam zapomnieć o pamiętniku?! - dostała go kiedyś od Amelii jako dowód
ich przyjaźni.
Była gotowa. Zamknęła dom i władowała walizkę na powóz po
czym sama na niego wsiadła i ruszyła w kierunku domu księżniczki.
* * *
31
grudnia. Saillune. W zamku byli już prawie wszyscy oczekiwani goście. Cała
rodzina królewska, arystokracja z sąsiednich państw, oraz goście honorowi,
czyli Lina Inverse, Gourry Gabriev i Zelgadis Graywords. Brakowało tylko Filii
i Xellosa.
-Amelio, uspokój się. Na pewno przybędą. – Linę irytowało
zachowanie księżniczki.
-Jak mam być spokojna skoro ich jeszcze nie ma? Tyle
czasu z nimi spędziliśmy i teraz chciałabym znowu zobaczyć dawnych przyjaciół.
- w rzeczywistości po głowie dziewczyny krążyły zupełnie inne myśli.
-Nawet Xellosa masz za przyjaciela? Czy z tobą wszystko w
porządku? – czarodziejka zakpiła.
-Ależ pani jest okrutna, pani Lino! Nie można odwracać
się plecami do kogoś tylko dlatego, że jest zły. Każdemu trzeba dać szansę.
-Żebyś się nie przeliczyła Amelio... – westchnęła.
W tym momencie drzwi się roztworzyły i do sali wszedł
jeden ze strażników.
-Księżniczko Amelio. Informuję, że przybyła lady Filia Ul
Copt.
-Nareszcie! Przyprowadź ją tu. – powiedziała uradowana.
-Rozkaz!
Po chwili strażnik wrócił z oczekiwanym gościem.
-Filia! Szmat czasu! - Lina uściskała serdecznie
Smoczycę.
-Jak dawno was nie widziałam. Stęskniłam się za wami. –
Ryuzoku miała prawie łzy wzruszenia w oczach.
-Już myślałam, że pani do nas nie przybędzie. – odezwała
się księżniczka.
-No wiesz Amelio? Miałam odrzucić zaproszenie takiej
osoby jak ty? Czy są już wszyscy? – zaciekawiła się.
-Brakuje tylko pana Xellosa. Czy wręczyła mu pani
zaproszenie? – spytała Amelia.
-Na moje nieszczęście, tak. Wczoraj. Nie martw się,
znając go pojawi się na pewno i to w najmniej oczekiwanym momencie, więc nie ma
sensu na niego czekać. – odparła z niesmakiem.
-Skoro tak pani uważa. Może pójdziemy do drugiej sali?
Porozmawiamy sobie przy herbacie. – zaproponowała.
-Amelio, zlituj się... - odezwała się czarodziejka.
-A specjalnie dla pani, pani Lino, kucharze przygotują
obfity posiłek.
-To rozumiem. – uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-A gdzie są Gourry i Zelgadis? - wtrąciła Filia.
-W ogrodzie, ćwiczą szermierkę. Uznali, że taka atmosfera
im nie odpowiada. – czarnowłosa rozłożyła ręce.
-Typowe jak dla nich. – Smoczyca przewróciła oczami.
Po godzinie.
-A jak tam twoje plany z Zelgadisem, Amelio? - ta się
zarumieniła.
-Więc... chciałabym, aby od nowego roku zamieszkał w
zamku, ale nie wiem czy się zgodzi... – odparła niepewnie.
-Niech tylko spróbuje odmówić! – czarodziejka pogroziła
pięścią.
-Pani Lino... - księżniczka spojrzała na nią z
politowaniem.
-Tylko żartowałam. - powiedziała wesoło.
-A ty Lino, co planujecie z Gourry'm? – teraz pytanie
zadała Ryuzoku.
-No wiesz Filio... Chcielibyśmy zamieszkać gdzieś razem,
no a potem... jeszcze się zobaczy. - odparła nieśmiało.
-Liczę, że zaprosisz nas na ślub. - uśmiechnęła się.
-Co? O czym ty mówisz? To znaczy się... tak... Filia! -
dziewczyny zaczęły się śmiać.
-A pani, pani Filio? - spytała Amelia.
-Ja? - zdziwiła się.
-Nie sądzi pani, że razem z panem Xellosem
stanowilibyście dobraną parę? - złotowłosa po usłyszeniu tych słów aż
zachłysnęła się herbatą.
-Amelio. - wtrąciła Lina - Bądź realistką. Dobrze wiesz,
że oni żyją ze sobą jak pies z kotem.
-Mimo to chcę usłyszeć zdanie na ten temat od pani Filii.
- tą zamurowało. Nigdy nie myślała, że ktoś mógłby wyobrazić sobie ich jako
parę.
-Więc... Ja... Uważam, że się mylisz i w tej sprawie
przyznaję rację Linie. - wiedziała, że gdyby powiedziała prawdę wszyscy
zrobiliby zamieszanie wokół niej.
-Ależ pani Filio, może dałaby mu pani szansę? – spojrzała
na nią z nadzieją.
-Amelio, zrozum. Ja go nawet nie lubię, a co dopiero mamy
mówić o uczuciach. - te słowa ledwo przeszły jej przez gardło.
-Szkoda... - westchnęła.
-Czy mi się wydaje, czy ktoś tu mówi o mnie? - wszyscy
odwrócili się w stronę tego kto to powiedział.
-Xellos!!! - zawołały chórem dziewczyny.
-Tak się nazywam. – uśmiechnął się promieniście.
-No to mamy komplet! - ucieszyła się księżniczka.
-Czy mógłbym się dowiedzieć o czym dyskutowałyście? –
Demon zaciekawił się.
-Amelia właśnie mówiła nam jaką to idealną parę
stanowiłbyś z Filią. - Mazoku ze zdziwienia aż otworzył oczy.
-Skąd ten pomysł?
-No... bo tak! – księżniczka uśmiechając się
zaprezentowała rząd bielutkich zębów.
-Hmmm, tak... - spojrzał na gniewną minę Filii po czym
teleportował się obok niej - Jak ja ją kocham... - wstrzymała oddech. Czyżby
nadeszła ta chwila w jej życiu, o której marzyła tylko w snach? - ...wnerwiać.
- ze złości aż nabrała powietrza w policzki - Już to sobie wyobrażam. Po nocy
poślubnej pewnie byłbym martwy. - w końcu nie wytrzymała i wstała.
-Nie mam zamiaru dłużej tego wysłuchiwać! - nie czekając
na niczyją reakcję pokierowała się w stronę wyjścia i udała się do swojego
pokoju.
-Nie zna się na żartach, czy co? Ta samotność chyba jej
zaszkodziła. - odparła rudowłosa. Chwilę potem zauważyła, że Mazoku również
zniknął.
-Hmmm... - w oku Amelii błysnęła dziwna iskierka.
* * *
Filia
leżała na łóżku twarzą do poduszki i płakała rzewnymi łzami. Jednak uspokoiła
się trochę i usiadła. W rękach trzymała wykonaną przez siebie przytulankę,
która wyglądem przypominała Xellosa. Wstała i wyciągnęła ze swej walizki małą
książkę w skórzanej oprawie. Podeszła do biurka, usiadła na krześle i zaczęła
coś pisać.
"Kochany
Pamiętniczku. Dzisiaj wraz z Amelią i Liną rozmawiałyśmy o naszych planach na
przyszłość. W końcu wypadło na mnie. Jednak Amelia mnie uprzedziła i
oświadczyła, że powinnam być razem z Xellosem. Jakże chciałam się z nią
zgodzić, ale niestety nie mogłam... W tym momencie pojawił się ON i zaczął
naśmiewać się ze mnie, co dało mi do zrozumienia, że moje marzenia nigdy się
nie urzeczywistnią. Wiem przecież, że on nie spojrzy na mnie jako kobietę, ale
jako odwiecznego wroga, z którym trzeba walczyć. Właśnie... Prędzej by mnie
zabił niż pokochał. Co ja mam robić? Czy jednak powinnam się przełamać i
powiedzieć mu co do niego czuję? Ale jak mam to zrobić skoro tak bardzo boję
się odrzucenia... Jeśli mu tego nie powiem, będę żałować do końca życia, lecz
jeśli się pomylę... Czy na prawdę są ludzie, którzy uważają, że do siebie
pasujemy? Jeśli tak, to czy jest jakaś szansa? Sytuacja, w której się znalazłam
jest po prostu beznadziejna... Gdybym mogła się kogoś poradzić... Dlaczego
musiałam się zakochać akurat w nim...? Dlaczego muszę tak cierpieć...?"
Skończyła pisanie. Schowała pamiętnik do szuflady i
wyszła z pokoju.
* * *
Mazoku
siedział na dachu zamku i również coś pisał. Dziwnym zbiegiem okoliczności
również był to pamiętnik, który dostał w prezencie od Amelii. Były
identyczne...
"Sam nie wiem
dlaczego to piszę, ale w rzeczywistości tylko tu mogę zwierzyć się ze
wszystkiego, a trzeba przyznać, że mam co opowiadać.
Mówiąc krótko:
spartaczyłem sprawę. Wszystko wyszło nie tak jak powinno. Już chciałem
dziękować bogom za taką osobę jak Amelia, ale oczywiście musiało coś nie wyjść.
Jestem na siebie wściekły! Jak ja mam się pokazać przy NIEJ z lepszej strony
kiedy mi to nie wychodzi. Po prostu... nie umiem. Przecież chciałem ją tylko
skierować na właściwe tory, a nie zdenerwować. Nawet Lina wiedziała, że to
żart, ale chyba nie domyśliła się co miałem na myśli. Życie jest
niesprawiedliwe. Kiedy biedny Mazoku chce być szczęśliwym u boku drugiej osoby,
los odbiera mu tą szansę. Ciekawe dlaczego? Bo LON sobie tak zażyczyła?!
Przeklinam cię O Potężna! Słyszysz?! Filia... Czy kiedykolwiek uda mi się jej
wyznać to co skrywam w sercu? To jest takie trudne... Co ja gadam? Jestem
Mazoku, a ona Ryuzoku. Jesteśmy naturalnymi wrogami. Przecież ona w ogóle na
mnie spojrzy, a kiedy wyznam jej swoje uczucia, wyśmieje mnie... Jednak... Wolę
żyć ze świadomością, że nigdy mnie nie kochała, niż żyć w niewiedzy, aż do
śmierci... Właściwie nie mam nic do stracenia. Lecz ze wstydem muszę przyznać,
że... boję się. Nie mam pojęcia jak powinienem zacząć. Nigdy tego nie robiłem i
obawiam się, że jak zwykle wszystko pójdzie źle. Na pewno byłaby w szoku gdybym
zaczął zwracać się do niej inaczej niż dotychczas. Jestem bezradny... LON,
proszę, pomóż... Daj mi szansę..."
Schował pamiętnik do torby i zdematerializował się.
* * *
Nadszedł
wieczór, a wraz z nim pora rozpoczęcia się balu noworocznego. Wszyscy
zaproszeni goście, ubrani w piękne stroje, zaczęli gromadzić się w ogromnej
sali urządzonej na tą wyjątkową okazję. Księżniczka po upewnieniu się, iż
nikogo nie brakuję, a w szczególności jej przyjaciół, powiadomiła ojca, że może
zacząć przemówienie. Ten podziękował jej skinieniem głowy. Stanął na
podwyższeniu i wówczas ucichł wszelki gwar.
-Kochani, jesteśmy w Saillune abyśmy mogli wspólnie
przywitać nadejście nowego roku. Lecz zanim to nastąpi, chcę byśmy gorąco
powitali naszych gości honorowych, którzy bardzo przysłużyli się naszemu
królestwu. - po tych słowach Lina, Filia, Gourry, Zelgadis i Xellos stanęli
obok Phila - Podziękujmy im, iż zaszczycili nas swoją obecnością! - rozległo
się gromkie bicie braw i uprzejme ukłony tych, do których owe owacje były
skierowane. Gdy zeszli z podestu król kontynuował dalej - Podsumowując,
mijający rok przyniósł nam wiele korzystnych zmian w różnych dziedzinach.
Dzięki nieistniejącej już barierze mogliśmy poznać inne cywilizacje
zamieszkującą nasz kontynent i dokonać wielu korzystnych traktatów i porozumień
dla obu stron co zaowocowało wspaniałą współpracą. Miejmy nadzieję, że
nadchodzący rok będzie równie dobry co ten. Na koniec życzę wszystkim
szczęśliwego nowego roku i przedniej zabawy! - ponownie zebrany tłum zaczął
klaskać. Po skończonym przemówieniu Amelia udała się do swoich znajomych.
Wszyscy stali przy suto nakrytym stole i rozmawiali ze sobą wspominając dawne
czasy. Dziewczyna podeszła do nich niezauważalnie i zawołała głośno w ich
kierunku.
-Uśmiech proszę! – wszyscy ze zdziwieniem odwrócili się w
jej stronę i nagle oślepił ich jakiś błysk.
-Amelio! Co to za głupie zabawy z lightingiem?! –
czarodziejka z trudem próbowała przyzwyczaić się do normalnego światła.
-To nie lighting, pani Lino. – oświadczyła tajemniczo
księżniczka.
-A co? – spytała Filia zasłaniając sobie oczy.
-To. – uśmiechnęła się szeroko pokazując im jakieś czarne
pudełko. Cała piątka patrzyła z zaciekawieniem na ów dziwną rzecz.
-Co to jest? – Gourry powtórzył pytanie.
-To jest najnowszy wynalazek sailluńskich naukowców,
który nazywa się aparatem fotograficznym. Służy do utrwalania rzeczywistości.
To coś w stylu bardzo szybkiego malowania obrazu. – objaśniła z zawzięciem.
-Hm... Interesujące... – Xellos wziął aparat do ręki i
zaczął go dokładnie oglądać.
-Prawda? A te obrazy nazywają się zdjęciami. –
granatowooka tłumaczyła dalej.
Swoją rozmowę musieli przerwać gdyż nagle rozległy się
dźwięki muzyki.
-Och, to walc. – Lina się zachwyciła – To jest jedyny
taniec, który lubię.
-W takim razie... – Gourry chwycił dłoń rudowłosej – Czy
zatańczysz ze mną, Lino?
-O... Oczywiście. – ta zarumieniła się lekko.
Wkrótce także Amelia tańczyła z Zelgadisem co bardzo jej
odpowiadało. Wszyscy goście tańczyli. Jedyną osobą, która siedziała samotnie i
popijała wino była Filia. Jednak i do niej wreszcie ktoś podszedł.
-Czy mogę prosić panią do tańca? – gdy Smoczyca odwróciła
się do osoby, która to powiedziała z przerażeniem zobaczyła zachylonego lekko
ku niej Xellosa. Chciała wręcz krzyczeć ”tak, z przyjemnością z tobą
zatańczę!”, ale przecież nie mogła się tak nagle zdradzić. Co by o niej
pomyśleli? Zresztą, na pewno robi to z złośliwości, a nie z życzliwości.
-Pan mi wybaczy, ale jestem skłonna panu odmówić. –
zwróciła się do niego nonszalancko.
W tym momencie pojawiła się przy nich Amelia razem z
Zelgadisem.
-Pani Filio, rozumiem, że pani nie przepada za panem
Xellosem, ale chyba woli się pani przemóc niż mieć później do czynienia z moim
tatą. – poradziła jej.
W tej sprawie Filia nie miała większego wyboru. Z
okazywaną niechęcią i ukrytą radością udała się wraz z Xellosem na środek sali.
Jej ciało przeszły dreszcze podniecenia gdy Mazoku chwycił jej dłoń, a drugą
ręką objął w talii. Chciała żeby to trwało wiecznie... Mimo usilnych starań nie
mogła się powstrzymać przed spojrzeniem mu w te cudowne, ametystowe oczy.
Spojrzała i już nie mogła się od nich oderwać. Tak zostało... Nie zwróciła
nawet uwagi na to, że on również intensywnie się w nią wpatrywał. Byli niczym w
transie.
Nie zauważyli, że ludzie zaczęli z podziwem na nich
spoglądać. Okazało się, że ze wszystkich par, tylko oni tańczyli tak
wyśmienicie. Byli niczym jedno ciało. Stanowili idealną harmonię.
Patrząc sobie głęboko w oczy ich twarze zbliżały się ku
sobie. Jeszcze chwila i zatonęliby w pocałunku jednak muzyka dobiegła końca. Filia
ocknęła się i aż odskoczyła od Demona gdy zorientowała się, że właśnie przed
chwilą tańczyła z osobą, którą kochała, a nie powinna była i co gorsza,
zrobiłaby coś niewybaczalnie głupiego. Wkrótce dało się słyszeć oklaski i słowa
uznania od przyjaciół za pokaz tanecznego kunsztu. Xellos chciał właśnie coś
jej powiedzieć, ale była w zbyt wielkim szoku i uciekła znikając w tłumie
ludzi. Mazoku próbował ją odnaleźć, ale z marnym skutkiem. To co przed momentem
przeżył było jednym z jego spełnionych marzeń. Bez opamiętania zatonął w jej
spojrzeniu i dotykał jej ciała, które chciałby już na zawsze obejmować i
pieścić. Na dodatek prawie się pocałowali. Szczerze mówiąc było to ryzykowne,
ale na pewno wtedy by wszystko wyjaśnił. Mówi się trudno. Jednak gdyby teraz
nie odeszła powiedziałby jej co o niej tak naprawdę myśli i może... wyznałby
swoje uczucia.
Filia w tym czasie zaszyła się w jakimś kąciku gdzie nikt
by jej nie mógł znaleźć. Płakała i nie mogła się opanować. Przeklinała swoje
życie i to, że musiała tak cierpieć. Czy naprawdę nie może być tak jak było
przed chwilą? To cudowne uczucie bliskości i podświadomego bezpieczeństwa. Jak
jej tego brakuje. Chyba długo już nie wytrzyma. Nie może tego więcej ukrywać.
Nie może okłamywać samej siebie. Te parę dni, które tu spędzi są prawdopodobnie
jedynymi chwilami w jej życiu, kiedy go jeszcze widzi. Nie może przegapić tej
szansy. Musi. Musi znać prawdę! Te myśli pozwoliły jej wziąć się w garść.
Wyszła w ukrycia i udała się na bal.
Było piętnaście minut przed północą, kiedy Xellos ujrzał
Smoczycę. Postanowił, że zabawa w podchody nie ma najmniejszego sensu i śmiało
ruszył w jej kierunku. Ryuzoku także go zauważyła i uznała, że nie będzie już
więcej uciekać. Również zaczęła iść w stronę Demona. Już mieli otworzyć usta by
zacząć rozmowę gdy niespodziewanie dopadł ich Gourry.
-Co wy tu robicie? – szermierz był szczerze zdziwiony,
nie mniej jednak niż oni sami.
-Co masz na myśli? – Xellos pierwszy się odezwał.
-Jak to co? Przecież zaraz rozpocznie się pokaz
sztucznych ogni. Chcecie to przegapić? – roześmiał się.
-Oczywiście, że nie. Z chęcią to zobaczę. – oświadczyła
Filia.
-W takim razie idziemy. – blondyn poprowadził ich w
stronę dziedzińca.
-No, wreszcie jesteście. – odezwał się zniecierpliwiony
Zelgadis – Kieliszki przygotowane? – zmienił temat.
-Jak najbardziej. – Lina wystawiła swój kieliszek.
-Ile zostało jeszcze czasu? – chimera przygotował butelkę
szampana.
-Dokładnie... – Amelia spojrzała na wierzę zegarową –
Trzynaście sekund!
-Odliczamy! – Xellos rzucił hasło.
-Osiem... Siedem... Sześć... Pięć... Cztery... Trzy...
Dwa... Jeden! Szczęśliwego nowego roku!!! – zawołał zebrany lud. Wkrótce
rozległ się odgłos wystrzeliwanych korków od szampana i sztucznych ogni, które
tworzyły na nocnym niebie przepiękne, kolorowe gwiazdy.
-Coś wspaniałego... – westchnęła Lina.
-Prawda. Aż chciałoby się, aby nowy rok odbywał się
częściej. – Filia zaśmiała się po czym upiła nieco szampana.
Po upływie około dwóch godzin Ryuzoku zaczęło się już
kręcić w głowie.
-Wybaczcie, ale udam się już do pokoju. Musiałam za dużo
wypić. – zrobiła przepraszającą minę.
-Jak pani uważa, pani Filio. My się nie pogniewamy. –
Amelia uśmiechnęła się serdecznie po czym zniknęła gdzieś z Zelem.
Jakoś udało się Smoczycy dojść do swej komnaty. Pierwszą
rzeczą, którą zrobiła po wejściu było otworzenie szeroko drzwi prowadzących na
balkon. Wyszła na świeże powietrze i oparła się o kamienną barierę podziwiając
fajerwerki.
-Stąd widok jest o wiele lepszy. – Filię wyrwał z
zamyślenia czyjś głos. Spojrzała w bok i jej oczom ukazał się Xellos, który z
kolei znajdował się na sąsiednim balkonie.
-Faktycznie... – wiedziała, że teraz ma niepowtarzalną
szansę, aby powiedzieć mu to co ją trapi od dłuższego czasu – Xellos...
-Słucham. – odwrócił głowę w jej kierunku.
-Chciałam ci coś powiedzieć... – czuła jak płonęły jej
policzki. Wzięła głęboki oddech.
-Tak...? – zaciekawił się. Cóż takiego miała mu do
powiedzenia? Chyba nie to, że go kocha?! To byłoby zbyt... piękne.
-Więc... Ja... – w momencie kiedy chciała powiedzieć
następne słowo zakręciło jej się w głowie. Czuła jak traci równowagę i
niebezpiecznie przechyliła się poza barierę. Kolejny zawrót głowy i tym razem
wypadła. Demon podbiegł szybko i spojrzał w dół. Ujrzał ją trzymającą się
oburącz brzegu balkonu. Widział, że lada moment może spać na ziemię. Była zbyt
pijana aby sama dała sobie radę. Ta z kolei patrzyła na niego przerażonym
wzrokiem, który błagał o pomoc.
”Proszę, pomóż mi!” Ryuzoku krzyczała w swym umyśle. Czy
jednak uratuje ją? Po co miałby to robić? Gdybym zginęła miałby ją z głowy.
Jednak ona wierzyła w niego. Po prostu wierzyła...
Mazoku przez cały czas wpatrywał się w nią czekając na
bieg wydarzeń. Smoczyca nagle puściła się jedną ręką, a zaraz potem puściła się
drugą. Zacisnęła powieki spadając z wysoka. Zdążyła się już pożegnać ze światem
gdy poczuła jak ktoś ją obejmuje. Otworzyła oczy żeby sprawdzić co się stało.
Była uratowana. To Xellos trzymał ją na rękach. Zupełnie jak w kryjówce
Valgaava. Czyżby to miała być aluzja?! Czy ją teraz puści i zabije własnoręcznie?!
Nie. Nic takiego się nie stało. Mazoku teleportował ich na jej balkon. Postawił
ją na kamiennej posadzce trzymając cały czas żeby przypadkiem się nie
przewróciła.
-Xellos... – odezwała się mając spuszczoną głowę.
-Słucham. – patrzył na nią otwartymi oczami.
-Dlaczego... Dlaczego mnie uratowałeś?! – gwałtownie
zwróciła głowę ku niemu.
-Ponieważ... – Demon nie wiedział co powiedzieć. Nie
chciał palnąć w takiej chwili swej tradycyjnej gadki – Ponieważ chciałem
usłyszeć co masz mi do powiedzenia. – uśmiechnął się lekko mając wciąż otwarte
oczy. Ku jego zdziwieniu Filia zrobiła rozczarowaną minę.
-C... Co?! – powiedziała z trudem – Dlatego, że
chciałeś...? TY NAMAGOMI!!! Lepiej byś zrobił gdybyś mnie zabił! – krzyknęła mu
prosto w twarz przez łzy goryczy po czym pobiegła do swojego pokoju i z
trzaskiem zamknęła drzwi balkonowe.
Mazoku stał w osłupieniu nie rozumiejąc co przed chwilą
się wydarzyło. W końcu otrząsnął się. Zacisnął pięści ze złości i
zdematerializował się.
Ryuzoku w tym czasie siedziała skulona na łóżku i płakała
łzami wielkości ziaren grochu.
-Głupi Demon... – otarła twarz dłonią – Wcale nie
obchodzi go moje życie. Kierowała nim tylko ciekawość! – rozpłakała się jeszcze
bardziej – Zaczynam tracić nadzieję... Ciekawe co by zrobił gdybym nie uciekła
i powiedziała, że go kocham... – uśmiechnęła się smutno – Chyba wolę nie
wiedzieć. – westchnęła z żalem. Wstała i zaczęła się rozbierać. Zamiast
powiesić suknię w szafie przerzuciła ją niedbale przez krzesło i poszła spać w
samej bieliźnie.
Xellos pojawił się w swoim pokoju. Wściekły podszedł
pośpiesznie do pobliskiego krzesła i kopnął je z taką siłą, że połamało się na
kilka części. Zaczął oddychać głęboko.
-Xellos, uspokój się. Takim zachowaniem nic nie wskórasz.
– zaczął mówić do siebie – Co takiego zrobiłem źle?! Nie rozumiem! Miałem jej
powiedzieć, że uratowałem ją dlatego, że ją kocham?! – usiadł na łóżku i
schował twarz w dłoniach – Trzeba to jutro jakoś naprawić... – położył się i
założył ręce za głowę.
* * *
Rankiem
Filię obudziło jakieś stukanie o szybę okna. Niechętnie podniosła się na
łokciach aby sprawdzić co było przyczyną tego hałasu. Ujrzała na parapecie od
strony dworu dwa gołębie. Jeden był biały, a drugi szarawo-brązowy. Pierwszy
chodził sobie spokojnie, natomiast drugi ciągle dotrzymywał tamtemu kroku jakby
coś od niego chciał. Wreszcie albinos zaczął przejawiać zainteresowanie
nachalnym towarzyszem. Wkrótce ptaki zaczęły gruchać do siebie po czym oba
nagle zerwały się do lotu.
-Próbuj, aż ci się uda... – zamyśliła się.
Czy słusznie postąpiła wczoraj wobec Xellosa? A jeśli u
niego to było coś więcej niż zwyczajna ciekawość? Przecież nie powiedział ”to
tajemnica” i to było najbardziej zagadkowe. W końcu był miły dla niej na swój
sposób i nie zrobił jej żadnej kąśliwej uwagi. Czyżby dlatego, że on... Może
zrobiła błąd? Może powinna była powiedzieć to co zamierzała...? Trzeba to jak
najszybciej sprawdzić. Czas ucieka...
* * *
Xellos
przez całą noc nie spał, bo niby na co mu to było? Wolał poświęcić ten czas na
rozmyślanie nad ważnymi dla niego sprawami, na przykład czy właściwie zagrał
kartami jakie dał mu wczoraj los... Czy miał inne wyjście? Za nic w świecie nie
chciał powiedzieć Filii ”sore wa himitsu desu”, a żeby powiedzieć prawdę
zabrakło mu odwagi. Czuł się niczym tchórz. Może jednak gdyby się wtedy
przemógł usłyszałby od niej te słowa, na które czeka od tak dawna... Przecież
była na niego taka wściekła jakby nie chodziło o sam fakt, że uratował ją bo
coś od niej chciał, ale że kryło się za tym czynem coś więcej i oczekiwała, że
wyjawi jej swe prawdziwe intencje. Czyżby to była oznaka, że ona... Musi to
wiedzieć.
* * *
W porze
obiadu Xellos nie zaszczycił swoją obecnością przyjaciół. Filię zaniepokoiło to
gdyż obawiała się, że mógł już opuścić królestwo zanim wyznała mu swoje
uczucia. Jednak złe myśli opuściły ją gdy patrząc przez okno ujrzała go w
ogrodzie. Pocieszona tym faktem poszła go odnaleźć.
Pomimo zimowej pory w Saillune nigdy nie padał śnieg
dlatego różany ogród, w którym znajdowała się Ryuzoku był pełen słodko
pachnących kwiatów. Szukała Demona dość długo, ale nie mogła go nigdzie
znaleźć. Przygnębiona usiadła na pobliskiej podwójnej ławeczce ogrodowej
ustawionej wśród krzewów białej róży. W momencie kiedy oparła się, zamiast
poczuć twarde drewno poczuła czyjeś plecy. Dyskretnie przekręciła głowę i z
lekkim strachem stwierdziła iż był to Xellos. Nie zwracał na nią uwagi więc
prawdopodobnie musieli usiąść jednocześnie. Starała się nie robić gwałtownych
ruchów aby się nie zdradzić. Chciała nacieszyć się tą chwilą jego bliskości.
Bardzo delikatnie oparła głowę o jego ramię i zamknęła oczy. Czy marzenia mogą
się spełnić...?
W momencie gdy Xellos przechadzał się po ogrodzie
dostrzegł w niedalekiej odległości od niego drewnianą ławkę, wokół której rosły
białe róże. Te kwiaty przypominały mu jego złotowłosą. Chciałby podarować jej
chociażby jeden taki okaz... Usiadł na ławce i z zaskoczeniem stwierdził, że po
przeciwnej stronie siedzi... Filia i właśnie opierał się o jej plecy. Chyba nie
wiedziała, że on także tu jest ponieważ od razu zwróciłaby uwagę. Uśmiechnął
się w duchu. Kolejne spełnione marzenie, lecz kiedy spełni się to
największe...? Kątem oka dostrzegł jej kosmyk włosów. Ostrożnie wziął go do
ręki i zaczął się nim bawić. Drugą ręką sięgnął po pobliską różę i zerwał ją.
Miała przyjemny, delikatny zapach i piękne śnieżnobiałe płatki. Popatrzył
jeszcze raz na nią po czym położył ją na ławce i przesunął tak, że znalazła się
koło Filii.
Smoczyca gdy otworzyła oczy zauważyła obok siebie kwiat
róży. Dziwne... Miała wrażenie, że przedtem jej nie było. Wzięła ją i zaczęła
się jej dokładnie przyglądać. Była po prostu przepiękna i cudnie pachniała.
Czyżby on...? Mało prawdopodobne.
Amelia z ukrycia obserwowała Mazoku i Ryuzoku. Wiedziała,
że wszystko było tylko kwestią czasu.
-Zelgadisie... – księżniczka odezwała się nagle do swego
towarzysza.
-Słucham Ame. – podszedł do niej bezszelestnie.
-Nadszedł już ten moment. Robimy tak jak się umawialiśmy, zgoda? – posłała mu
spojrzenie pełne zapału i zawziętości.
-Ech... – westchnął – Zgoda, ale myślisz, że to ma w
ogóle jakiś sens? – spytał niepewnie.
-Oczywiście, że ma! – powiedziała już nieco głośniej –
Tylko patrz i nie zapomnij co masz robić. – cmoknęła go w policzek i wyszła z
kryjówki.
-Xellos-san, Filia-san! Więc się tutaj skryliście! – niespodziewanie
rozległ się głos Amelii. Ci, do których te słowa były skierowane, wstali niczym
oparzeni i gdy ujrzeli siebie nawzajem okazywali wobec siebie wielkie
zdziwienie.
-O... Filia... Nie wiedziałem, że ty także tu jesteś... –
Demon ledwo wypowiedział te słowa.
-Ja również nie spodziewałam się ciebie, Xellosie... –
wydukała Ryuzoku.
-Widzę pani Filio, że ładna różę pani dostała. –
zauważyła księżniczka.
-Słucham...? – dopiero teraz spostrzegła, że wciąż trzyma
w dłoniach znaleziony kwiat.
-Więc to ty ja masz. – odezwał się niespodziewanie Xellos
– Już myślałem, że coś się z nią stało.
-Nie wiedziałam. – Filia przeraziła się. Nie powinna była
brać tego kwiatu – W takim razie oddaję ci ją. – chciała mu ją wręczyć z
powrotem, ale ten pokręcił głową.
-Róże bardziej pasują do kobiet, a ta szczególnie pasuje
do ciebie. Zatrzymaj ją. – uśmiechnął się mając nadal zmrużone oczy. Zatkało
ją.
-No nic. – odezwała się Amelia – Nie będę wam
przeszkadzać. – po chwili zniknęła za rogiem krzewu różanego.
Przez długi czas panowała nieprzyjemna cisza. Żadne z
obojga nie wiedziało co powiedzieć, aby nie zniszczyć tego co tak niesamowicie
się dla nich zaczęło. Jedno nieodpowiednie słowo i wszystko mogłoby przepaść...
-Xellos... Ja chciałam ci podziękować... – Filia
przemogła się jako pierwsza.
-Mnie? – zdziwił się szczerze – Za co można mi dziękować?
-Za to, że wczoraj, znaczy się dzisiaj mnie uratowałeś...
– zakryła się kwiatem, aby nie zauważył jak się rumieni.
-Wiesz... Jakoś nie chciałem żebyś straciła życie...
Pewnie to dlatego, że uwielbiam takie Smoki jak ty. – otworzył figlarnie jedno
oko. Miał nadzieję, że takie posunięcie będzie odpowiednie.
-Doprawdy? – wyczuła, że teraz jest dla niej szansa by
dowiedzieć się czegokolwiek – A czy mogę się dowiedzieć za co tak je
uwielbiasz? – spytała pół żartem pół serio.
-Hm... – otworzył drugie oko i zrobił krok w jej kierunku
– Może za to, że...
-Xellos! Przestań wreszcie męczyć biedną Filię! – ni stąd
ni zowąd pojawiła się Lina. Ci patrzyli na nią nieco zdezorientowani.
-Czyżbyś coś sugerowała Lina-san? – Mazoku skrzyżował
ręce na wysokości klatki piersiowej.
-Tak! – wydarła się na niego – Kiedy zostawisz Filię w
spokoju?! Bez przerwy kręcisz się koło niej i zapewne ciągle robisz jej jakieś
przykre uwagi! A może mi powiesz, że to dlatego, iż ją polubiłeś?! Prędzej LON
zrównałaby z Morzem Chaosu cały Wszechświat! – zaśmiała mu się prosto w twarz.
Xellos natomiast stał niczym kołek i słuchał tych bzdur. Czuł jak się w nim
gotowało z wściekłości. Już chciał otworzyć usta by coś powiedzieć, ale
czarodziejka zwróciła się do Ryuzoku.
-Chodź Filio. – chwyciła ją za rękę – Nie pozwolę żeby
ten Demon coś ci zrobił. – poszła w stronę zamku ciągnąc za sobą Smoczycę.
Mazoku stał cały czas w tym samym miejscu i patrzył na
oddalającą się ukochaną. Proszę, odwróć się. Choćby na sekundę, ale spójrz na
mnie, krzyczało jego serce. Ten gest oznaczałby, że wcale nie myśli o nim jak
mówiła Lina. Miał nadzieję. Do końca. Nie obdarzyła go jednak pożegnalnym
spojrzeniem. Odszedł ze złamanym sercem.
Filia nie mogła się otrząsnąć po tym co się stało. To nie
tak miało się skończyć! Lina...? Czy ty pokazujesz mi brutalną rzeczywistość?
Czy naprawdę nie mam sobie robić żadnych nadziei? Obejrzała się dyskretnie za
siebie. Chciała go zobaczyć, ale już go nie było... Czyżby jej przyjaciółka
jednak mówiła prawdę...?
W oczach Amelii widniało przerażenie. Co najlepszego Lina
zrobiła! Wszystko obróciła w ruinę! Jeśli to wszystko da się jakoś odwrócić to
chyba cudem!
Księżniczka była zrozpaczona zaistniałą sytuacją.
* * *
Kolejny
dzień, kolejna nieudana próba... Miała tego już serdecznie dość! Lina
uświadomiła jej, że to nie ma najmniejszego sensu. Jeszcze dzisiaj opuści
królestwo i raz na zawsze zapomni o tym namagomi. Tak, to będzie najlepsze
rozwiązanie. To nic, że będzie cierpieć. Czas leczy rany. Podobno...
Usiadła na krześle i zaczęła popłakiwać.
Mazoku nie mają prawa mieć uczuć... Od zawsze tak uważano
i widocznie żadna siła tego nie zmieni. Czyżby przegrał walkę z losem? Naprawdę
musi się pogodzić z tym, że on i ona nigdy nie będą razem? Skoro tak jest
pisane... niech tak zostanie. Nie będzie się prosił boga tego świata o łaskę.
Naprawdę chciał być szczęśliwy u jej boku...
* * *
Smoczyca przebywała w swojej komnacie
zapisując kolejne kartki pamiętnika, gdy nieoczekiwanie dotarły do niej jakieś
niepokojące krzyki z korytarza. Zalękniona wstała od biurka, przy którym
siedziała, wzięła swą bezcenną książkę do ręki i wyszła za drzwi by sprawdzić
co się stało.
Xellos lewitował w pokoju pisząc swój pamiętnik, jednak
nie dane mu było robić tego w skupieniu ponieważ odgłosy z korytarza zagłuszały
panującą ciszę. Zdenerwowany zstąpił na podłogę i ściskając pamiętnik w dłoni
udał się w stronę drzwi.
-Szybko! Niech ktoś przyprowadzi uzdrowiciela! –
rozbrzmiewały krzyki ludzi. Wszyscy ci, którzy obecnie znajdowali się w zamku
wyszli we swych komnat i pomieszczeń aby zobaczyć co się stało.
-O co chodzi? – Filia zaczepiła kogoś ze służby.
-Właśnie. – obok niej pojawił się Mazoku – Co to za
hałasy?
-Księżniczka Amelia miała wypadek! Podobno coś poważnego!
Przepraszam najmocniej, ale muszę iść. – mężczyzna ich wyminął.
-Amelii coś się stało?! – przeraziła się Ryuzoku – Co tak
stoisz?! Idziemy! – krzyknęła do Demona.
Zanim odeszli nie zauważyli, że w pośpiechu zostawili swe
pamiętniki na korytarzowym stoliczku...
W komnacie księżniczki panował wielki ruch. Okazało się,
że córka księcia w czasie kiedy siedziała na dachu jednej z baszt zakręciło jej
się w głowie i nieoczekiwanie spadła na
ziemię łamiąc sobie żebra. Wszyscy dziwili się jak to było możliwe skoro umiała
posługiwać się lewitacją, jednak wszystko się wyjaśniło gdy dziewczyna
powiedziała, że już gdy w czasie spadania straciła przytomność i nie była w
stanie sobie pomóc. Rodzina, przyjaciele i lekarze otoczyli ją troskliwą opieką
i już po paru godzinach uzdrawiania Amelia była jak nowo narodzona.
Filia odetchnęła z ulgą, że Amelia była już cała i
zdrowa. Szła do swojego pokoju marmurowym korytarzem gdy nagle stanęła jak
wryta. Na niewielkim stoliku, koło którego stała przedtem z Xellosem, znajdował
się... jej pamiętnik! Serce zaczęło walić jej niczym oszalałe. Jak mogła być
taka roztargniona by zostawić go w takim miejscu?! Co by to było ktoś go
przeczytał?! Jeśli on by go przeczytał... Podbiegła szybko i porwała książkę
ściskając ją do swej piersi i uciekając dalej aż zniknęła za drzwiami swej
komnaty. Nie zauważyła jednak, że pod jej pamiętnikiem, na ów stoliku, był
drugi... Taki sam...
Xellos teleportował się przed swój pokój. Nie był w
najlepszym humorze. Jego niepowodzenia doprowadzały go do szewskiej pasji, a
to, że jakieś błahe sprawy bez przerwy go drażniły przeważyło szalę nad jego
opanowaniem. Najlepiej zrównałby wszystko z ziemią i zabił każdego kto byłby w
zasięgu jego wzroku byleby tylko rozładować napięcie. Oddychał ciężko. Pomimo,
że był to ludzki odruch pozwalał mu w ten sposób dać ujście swej złości.
Rozejrzał się wokół siebie, tak od niechcenia, i wtedy kątem oka zobaczył coś
co było jego największym życiowym sekretem. Mianowicie jego pamiętnik, który
leżał od tak sobie na stoliku gdzie stał tam parę godzin temu razem z Filią.
Podszedł w tamtym kierunku pewnym krokiem i chwycił brutalnie książkę po czym
teleportował się.
Miała już tego wszystkiego dosyć! Dosyć ciągłego
uciekania, zwątpienia, nadziei... Chciała to przerwać, bo wiedziała, że długo
tak nie wytrzyma, jednak... Właśnie... Jednak. Zawsze jest jakieś ”ale”. Czy ma
to zakończyć w ten sposób, że wyjawi jemu swe uczucia czekając na to, iż powie,
że jest głupia czy jednak po prostu odejdzie bez słowa. Była tego świadoma, że
cokolwiek zrobi, każde z tych rzeczy może przysporzyć jej wiele bólu albo...
ukojenia. Sytuacja bez wyjścia. Lecz... Mówią, że nie ma takich sytuacji...
Zatem kto mówi prawdę, a kto kłamie...?
Spojrzała na pamiętnik. Można było stwierdzić, że był
wręcz odzwierciedleniem jej duszy. W nim to było wszystko, dosłownie wszystko
co czuła, pragnęła, przeżywała, marzyła i LON wie co jeszcze.
Usiadła na okiennym parapecie. Zaczęła szybko wertować
książkę i wtedy coś zwróciło jej uwagę. Mianowicie nie zgadzał jej się
charakter pisma... Otworzyła na pierwszej lepszej stronie i zaczęła czytać.
„Jest pewna rzecz,
której nie mogę zrozumieć. Jeśli jestem tym czym stworzyła mnie pani wszechrzeczy
to jest oczywiste czym się cechuje moja postać. Natomiast widzę, że jest
inaczej. Ja... czuję coś czego nie potrafię określić. Śmieszne. To coś jest, tu
zaklinam się na wszystko, miłe... Tego czegoś właśnie zawsze mi brakowało... O
LON, coś ty ze mną uczyniła?!”
Złotowłosa oderwała oczy od zapisanych kartek. Czy to...
może być...? Niemożliwe...
Przewróciła kilkanaście kartek dalej i ponownie zatonęła
w zakazanej lekturze.
„Teraz jestem
pewien, że to coś to uczucia. Wiem, że taką właśnie nosi nazwę to coś wewnątrz
mnie. Nigdy ich nie miałem i dlatego w tej chwili muszę tylko dociec jakie to
uczucie i co było przyczyną jego powstania...”
Miała mętlik w głowie. Czy to może być jego...?
Przewróciła jeszcze kilkanaście kartek.
„Co za ironia. Więc
to jest miłość... I to do ciebie... Gdyby kiedyś ktoś mi coś takiego powiedział
uznałbym go za wariata. Stało się, i... nie odtrącę tego uczucia. Dlatego, że
uważam, iż miłość sama w sobie nie należy ani do czegoś pozytywnego, ani tym
bardziej negatywnego. Jest czymś odrębnym i dlatego ją akceptuję. Ale, czy ty
ją zaakceptujesz...? Jak mam cię o to spytać skoro dzielą nas takie różnice? To
jest coś z czym nie miałem przedtem do czynienia. Ja się... boję. Pewnie byś
mnie wyśmiała... A może nie... Złota, ty jestem moim pragnieniem. Proszę,
powiedz, że ty też czujesz do coś więcej niż tylko nienawiść...”
Im bardziej pogrążała się w czytaniu tym coraz bardziej
niedowierzała temu co było napisanie. Złota... Czy to chodzi o nią...?
Sprawdziła czy nie ma przypadkiem jakiegoś zapisu z przez
paru dni. Był. Dzisiejszy.
„Być tak blisko i
jeszcze to spartaczyć! Mam tego serdecznie dosyć!! Gdyby nie ten rudzielec
powiedziałbym co do ciebie czuję. Miało to być jedynie parę słów, a jak
ważnych. Chciałem powiedzieć: kocham cię, Filio...”
Smoczyca patrzyła niedowierzająco na tekst z otwartymi
ustami. Drżącą ręką przełożyła wszystkie kartki i otworzyła na pierwszej
stronie. Widniał tam podpis właściciela.
-Xellos... – szepnęła do siebie łamiącym głosem. Oczy
momentalnie jej się zeszkliły i wkrótce po twarzy spłynęły strużki łez. Łez
szczęścia, radości, ulgi i nadziei...
Chwileczkę, skoro ona ma jego pamiętnik to oznacza, że
on...
Zeskoczyła z parapetu ściskając mocno bezcenną książkę i
puściła się pędem we wiadomym sobie kierunku.
Koniec z tym. Zadecydował już co zrobi i nie zmieni
zdania. Przegrał, ale odejdzie z pola bitwy z podniesioną głową. Nadzieja matką
głupich... Święta racja. Ostatni raz robił coś wbrew sobie samemu. Żegnaj
Złota...
Spojrzał na swój pamiętnik. Już miał zamiar go spalić gdy
coś go tknęło. Przeczucie? LON wie. Wziął książkę do ręki i usiadł okrakiem na
krześle przodem do oparcia. Chciał po raz ostatni powrócić do tych dni kiedy
marzył... Otworzył pamiętnik gdzieś pośrodku i... zamarł. To nie była jego
własność! Charakter pisma wyraźnie na to wskazywał. Zaczął czytać urywkami.
„Nienawidzę siebie!
Brzydzę się sobą! Niech mnie ktoś potępi za to co uczyniłam! Dlaczego?
Dlaczego?! DLACZEGO?!?! Chcę umrzeć... Ta miłość nie ma prawa istnieć.”
Demona zaciekawiła czyjaś prywatność i nie przestawał w
swej czynności. Przeleciał z parę kartek do przodu.
„Może jednak się
mylę...? Może to wcale nie jest złe...? Kto w końcu powiedział, że tak musi
być? Przecież jestem tego żywym dowodem. Tak, kocham cię i... chciałabym ci to
powiedzieć, ale już cię nie ma... Zaprzepaściłam swoją życiową szansę.”
Prawie zakrztusił się śmiechem po przeczytaniu tego
jednak po chwili zdał sobie sprawę jak bliskie są mu te przeżycia czyjeś osoby.
Ponownie zaczął wertować kartki.
„LON dzięki, że
pozwoliła mi cię ponownie zobaczyć. Jestem blisko ciebie, rozmawiam z tobą,
choć raczej można by to nazwać sprzeczkami, nawet byłam przy tobie bardzo,
bardzo blisko lecz pomimo tego nie jestem w stanie wypowiedzieć tych
najważniejszych słów. Zapewne dlatego gdyż strasznie boję się odrzucenia. W
końcu jesteśmy różni od siebie, jesteśmy dwiema rywalizującymi między sobą
rasami, dlatego wyobrażenie o naszym wspólnym szczęśliwym związku wydaje mi tak
odległe. Jednak mam nadzieję...”
Mazoku pogrążył się w zamyśleniach. Wbrew pozorom
wszystko by się zgadzało, każdy szczegół można odpowiednio dopasować... Brakuje
tylko najważniejszych elementów układanki. A wtedy on...
Niepewnie otworzył na stronie gdzie był ostatni zapis.
„To było niczym
spełnienie najskrytszych marzeń! Znowu tak blisko ciebie choć nawet o tym nie
wiedziałeś, a potem ten kwiat róży i twoje słowa... Niestety niedokończone...
Gdyby nie Lina to co wtedy byś mi powiedział? Zapewne już nigdy się nie
dowiem... Ale pomimo tego wszystkiego zawiodłam się na końcu. Gdy szłam z Liną
i odwróciłam się za siebie, ciebie tam już nie było... Moje nadzieje prysły.
Nie ma sensu abym to przeciągała w nieskończoność. A tak chciałam ci kiedyś
powiedzieć: kocham cię, Xellosie...”
Teraz nie miał już najmniejszych wątpliwości, a jego dusza
wręcz krzyczała ze szczęścia. Jednak na wszelki wypadek sprawdził kto był
właścicielem pamiętnika. Nie mylił się.
-Filia... – na jego twarzy malowała się szczera radość.
Już wszystko wiedział.
Zerwał się z krzesła tak, że się przewróciło. Chwycił
pewniej pamiętnik i pognał w kierunku drzwi, a dalej korytarzem.
Biegła. Biegła tak szybko jak się dało żeby tylko zdążyć.
Teraz już wiedziała, wiedziała wszystko. Och, szybciej!
Jednak
nie musiała się tak spieszyć. Był przed nią o jakieś kilkanaście metrów i gdy
tylko ją zauważył sam do niej podbiegł jakby zapomniał, że może się
teleportować.
Stali naprzeciw siebie, z pamiętnikami przy piersi. Usta
im drżały. Znali już wzajemnie to wspólne uczucie, a mimo to nie wiedzieli co
mają powiedzieć. Tylko napięcie i nerwowe patrzenie sobie w oczy jakby to mogło
pomóc.
W końcu coś pękło. Znikły niewidzialne bariery i rzucili
się sobie w objęcia. Obojgu po policzkach spływały łzy. Łzy, które oznaczały
szczęście i... głupotę. Spojrzeli na siebie, a łzy spływały wciąż i wciąż, a
ich miny z każdą chwilą były coraz bardziej zbolałe.
-Prze... Przepraszam... Filio... – z trudem wydobył z
siebie głos – Przepraszam, że... – załkał – Że nie powiedziałem tego od razu...
Tyle musiałaś przeze mnie cierpieć... – po tych słowach zrobiło mu się jakby
lżej. Ona tylko spuściła głowę i pokręciła nią przecząco po czym spojrzała na
niego zaczerwienionymi oczami.
-To... To ja powinnam przeprosić... Xellosie... – otarła
zapłakaną twarz – Gdyby nie te pamiętniki dalej żylibyśmy w niewiedzy i cierpieli
katusze... Gdybym miała więcej odwagi... – rozpłakała się na dobre.
-Tak... To prawda. – zaczął mówić łagodnym głosem do jej
ucha - Oboje zawiniliśmy. Gdyby nie pamiętniki, a właściwie osoba, które nam je
dała, czyli Amelia, nie wiem jak by to się skończyło. Ale teraz to już nie
ważne. Liczy się to, że się odnaleźliśmy i będziemy już ze sobą. – przytulił ją
i zaczął gładzić po głowie.
-Ona wiedziała od początku... – uśmiechnęła się lekko –
Trzeba jej podziękować. – objął jej twarz i uniósł tak, że wyraźnie mogli
zaglądać sobie w oczy.
-Fi... Kocham cię. – uśmiechnął się ciepło. Ta
odwzajemniła gest.
-Ja ciebie też kocham, Xellosie. – zatonęli w gorącym
pocałunku, który przypieczętował ich szczerą miłość.
* * *
Przytulny dom. W pokoju gościnnym na sofie leżał
mężczyzna. Z zainteresowaniem przeglądał jakiś album. Wkrótce do pokoju weszła
kobieta. Uśmiechnęła się do mężczyzny po czym powiesiła nad kominkiem obrazek z
zasuszoną wewnątrz białą różą. Powróciła do mężczyzny i objęła go od tyłu za szyję.
-Jak miło jest czasem powrócić do tamtych czasów... –
złote pasma włosów kobiety opadły na ramię mężczyzny.
-Szczególnie jeśli jest się długowiecznym... – ametystowe
oczy mężczyzny były teraz skierowane w stronę kobiety. Usiadła obok niego.
Zajrzała do albumu.
-Ileż trudu ona musiała w to włożyć... – przytuliła się
do mężczyzny.
-Tak... Te zdjęcia były zrobione w takim niezwykłych
momentach... Na przykład to. – wskazał na fotografię przedstawiającą pewnego
Mazoku i pewną Ryuzoku w sailluńskim ogrodzie różanym, którzy siedzieli tyłem
do siebie.
-Niech LON ma jej duszę w opiece. – uniosła głowę i
spojrzała przez duże okno na nocne niebo usiane migoczącymi gwiazdami.
Mężczyzna odłożył album na pobliska ławę. Przyciągnął do siebie kobietę, która
teraz leżała na nim.
-Na zawsze razem, Xell...? – wyczekiwała na jego
odpowiedź.
-Na zawsze, Fi... – musnęli się wargami po czym ułożyli
się wygodnie jedno przy drugim będąc jednocześnie w wzajemnych objęciach. Po
chwili zasnęli...
* * *
Wszystko
w naszym życiu zależy od nas samych i od drugich osób...
THE END
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz