Oto najgorszy dzień jaki przeciętny Mazoku mógł sobie
wyobrazić.
* * *
Xellos z
niechęcią wyczołgał się ze swego zimnego łóżeczka i wyjrzał przez okno. Zaklął
w duchu po czym potarmosił się po głowie. Poszedł do kuchni, zaparzył sobie
herbatę i usiadł przy stole.
-Przynajmniej Filia będzie zadowolona... - wypił napój
duszkiem - Dla niej taka pogoda jest wręcz wymarzona na randkę. Ale czego się
dla niej nie robi... - zaczął rozmyślać jak razem spędzą wspólne chwile - No
nic. - wstał z krzesła - Trzeba zacząć się szykować. - pomaszerował do
łazienki. Zdjął piżamkę w herbatniczki i wziął zimny prysznic. Potem umył ząbki
i zaczął suszyć swe śliczne włoski. Tak jakoś się złożyło, że dopiero teraz
spojrzał w lustro. Zamarł.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!! - w odbiciu zobaczył wypłowiałe
coś co miało niby być jego włosami - Moje cudne, fioletowe włosy... -
zrozpaczony osunął się na ziemię i zaczął pochlipywać. W ten usłyszał dzwonek
komórki. Niemrawo podreptał do pokoju i wziął wibrujący telefon do ręki. Na
monitorku widniał napis "Zellas" i komentarz "VIP".
Zniechęcony wcisnął klawisz połączenia i przyłożył aparat do ucha.
-Chlip, słucham pani, chlip. - pociągnął nosem.
-"Xellos! Masz natychmiast się u mnie
zameldować!"
-Ależ pani, ja... - nie miał najmniejszej ochoty
pokazywać się swej herbacianodawczyni w takim stanie.
-"W tej chwili!!!" - bez mrugnięcia okiem
wykonał polecenie.
* * *
Tradycją
już było, że zawsze klęczał przed obliczem Zellas-sama. Tym razem było tak
samo. Wiedział nawet dlaczego go wezwała. Przewidywał małe problemy.
-Xellos! - Władczyni Bestii wydarła się na niego
ponownie.
-Pani, ja wszystko wytłumaczę. To, że spotykam się z
Filią, eee... To znaczy ze Złotym Smokiem, to... To nic nie znaczy... - zaczął
wyjaśniać.
-Nie o to mi chodzi, idioto! - jej cierpliwość znajdowała
się na granicy wytrzymałości.
-A o co O_o? - ze zdziwienia aż otworzył ślepka.
-Wiem, że umówiłeś się z tą Ryuzoku na randkę i chciałam
zobaczyć jak się przygotowałeś na to spotkanie, a tymczasem ty mi tu
przychodzisz cały mokry i nagi! Ręcznikiem tylko obwiązany! - zamilkła nagle i
zaczęła mu się dokładniej przyglądać. Nie podobało mu się to -
Buahahahahahahahaha!!! - Zellas ryknęła śmiechem fikając przy tym nogami.
-Pani... - biedny Xelluś już dawno nie doznał takiego
upokorzenia.
-Xellosie, co się stało z twoimi włosami?! Buahahahaha!!!
Całe są wypłowiałe!!! Buahahahahahahahahahahahaha!!!
-Wiem! - nie wytrzymał i rozpłakał się jak dziecko.
-No już, uspokój się... - przytuliła go i zaczęła gładzić
po głowie.
-Chlip, Zellas-sama, co mam robić? - wytarł nos w jej
sukienkę.
-Hm... - zamyśliła się - A skąd ja mam wiedzieć?! -
wstała gwałtownie.
-Proooooooszę, Zellas-sama!!! - Xell objął ją za nogi i
nie chciał się odczepić. Ta z kolei runęła na ziemię jak długa.
-Ggrrrr!!! Dobrze, pomogę ci!!! Tylko puść mnie, bo nie
mogę się ruszać!
-Tak jest... - odsunął się od niej czerwieniąc się ze
wstydu. Zellas udała się w kierunku niewielkiej szafki i zaczęła czegoś w niej
szukać.
-To nie... - wyciągnęła pluszowego misia i rzuciła za
siebie - To też nie. Bynajmniej nie w tym momencie... - na ziemi wylądowało
opakowanie prezerwatyw - O, mam! - trzymała w ręku zniszczoną i pożółkłą kartkę
papieru po czym podeszła do swego podwładnego.
-Co to jest, pani? - zainteresował się.
-To Xellosku jest przepis na farbę do twoich włosów. Zrób
wszystko według tego co pisze i bedziesz wyglądał jak dawniej.
-Dziękuję, Zellas-sama!! - uwiesił się jej na szyi.
-Xellos... - spojrzała na niego krzywo - Nie zapominaj,
że jestem twoją zwierzchniczką. - warknęła.
-Wybacz, pani. - ponownie się zaczerwienił. Wziął od niej
kartkę i zaczął analizować jej zawartość - Jagody?!
-Coś nie tak, Xellosie? - spojrzała na niego pytająco.
-Skąd wytrzasnę w naszym wymiarze jagody europejskie?!
Nawet nie wiem jak wyglądają!
-To już twój problem. - prychnęła.
-Co?!! Cały zabieg trwa dwa tygodnie?!!! Ja muszę mieć
normalne włosy na szóstą wieczorem!
-Nie przeżywaj. - przewróciła oczami - Filia czekała na
ciebie całe życie to poczeka jeszcze te dwa tygodnie. - odwróciła się i
znikneła w ciemnościach swej komnaty.
-Mam taką nadzieję... - powiedział do siebie po czym
zdematerializował się.
Zellas zaczęła wkładać z powrotem do szafki wszystko to
co z niej wyrzuciła. Nagle jej uwagę zwrócił zdobiony flakonik z fioletową
mazią. Wzięła go do ręki i przeczytała etykietkę.
-Farba do włosów. Fiolet Jagody Europejskiej. Made by
Zellas. - patrzyła w osłupieniu na buteleczkę - A tam, niech się pomęczy. -
wrzuciła naczynie do szuflady i zamknęła ją z hukiem.
* * *
Pół nagi
Xellos chodził po lesie od krzaczka do krzaczka i szukał jagód europejskich,
pomimo że nie rosły one w tym wymiarze. W końcu, zrezygnowany, usiadł na
kamieniu.
-I co ja zrobię? Nie mogę pokazać się Filii w takim
stanie, bo mnie rzuci od razu, a spóźnić też się nie mogę, bo również mnie
rzuci. Tak źle i tak niedobrze... - schował twarz w dłoniach i zapłakał
żałośnie.
-Ratunku! Niech ktoś mi pomoże! Ona chce mnie zabić! -
jakiś chłop podbiegł do Xellosa i skrył się za jego plecami. Demon z kolei
spojrzał na niego dziwnie.
-Kto chce cię zabić?
-O... Ona!! - wskazał na dziewczynę wychodzącą lasu. Xell
otworzył oczka żeby lepiej się jej przyjrzeć.
-Meitsa! - pomachał jej.
-Xellos! - Wampirzyca podleciała do niego i uścisnęła tak
mocno, że prawie przestał oddychać (o ile jest to możliwe ^___^) - Wybacz,
chyba troszkę przesadziłam ^_^'.
-W porządku... - złapał się za gardło - Co ty mu chcesz
zrobić? - wskazał na wystraszonego chłopa.
-Jak to co? - zdziwiła się - Głodna jestem. - stwierdziła
z wyrzutem.
-Panie, nie pozwól żeby ona mi coś zrobiła! - gościu
szarpnął Xellosa za ręcznik, który nieoczekiwanie spadł na ziemię.
-Hm. - Mei mruknęła zadowalająco - Filia powinna być
usatysfakcjonowana z takiego towaru.
-Nikt cię nie prosił o zdanie!!! - cały czerwony i
zirytowany Demonek w pośpiechu omotał się ręcznikiem - A ciebie człowieku
zabiję własnoręcznie!!! - wrzasnął na ludka. Ten z kolei cały pobladł ze
strachu i uciekł do lasu tak szybko, że aż się za nim kurzyło.
-No i po obiedzie... - westchnęła.
-Mówi się trudno. - powiedział złośliwie.
-Buahahahahaha!!! - Meitsa powaliła się na ziemię, a łzy
leciały jej ciurkiem ze śmiechu.
-Wesoło ci, co?!! - Mazoku wydarł się na nią.
-Coś ty zrobił z włosami, że tak wyglądają? - starała się
zachować zimną krew i nie śmiać więcej.
-Nie wiem! Wstaję rano, patrzę w lustro i widzę
wypłowiałe włosy na głowie! Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem
umówiony dziś wieczór z Filią!
-No to na prawdę masz problem, stary. - pokręciła głową.
-Wprawdzie Zellas-sama dała mi przepis na farbę do
włosów, ale potrzeba mi jagód europejskich. Tylko, że one nie rosną u nas! -
uskarżał się - Na dodatek na przyrządzenie tego wszystkiego trzeba dwóch
tygodni! Nie mam tyle czasu!!! A może ty mi pomożesz? - spytał z nadzieją - W
końcu jesteś Panią Losu!
-A co to ja jestem, pomoc społeczna?!
-Tak!
-Niech stracę, robię to dla Filii. - mruknęła. Sięgnęła
do kieszeni khaki spodenek i wyjęła z niej księgę wielkości okazałego domu.
-O w mordę. - szepnął Xell - Co to jest?
-Ta książeczka? Jest to pełna i oryginalna kopia
Wszechbibli. Zawsze noszę ją przy sobie. - Mazoku wolał nic nie mówić na ten
temat.
-Czego będziesz w niej szukać?
-Jak to czego? Informacji o twoich pieprzonych jagodach!
-A nie szybkiego sposobu na zrobienie czegoś z moimi
włosami?! - oburzył się.
-Demonie, wiesz ile by to czasu zajęło?! Więcej niż samo
zrobienie tej farby! - wzbiła się w powietrze i otworzyła księgę, a wielka
okładka zgniotła połowę lasu, w którym byli - Aha, jeszcze jedno. Lepiej
zadzwoń do Filii i powiedz jej, że się spóźnisz. Przynajmniej nie będzie
sądzić, że robisz ją w konia.
-W konia? - zdziwił się - Przecież ona jest Smokiem. -
stwierdził.
-Nie denerwuj mnie tylko dzwoń do niej!!!
-Już dobrze, dobrze... - westchnął zrezygnowany.
Wyciągnął komórkę z torby i zadzwonił do swej Ryuzoku.
-"Halo?" - w telefonie zabrzmiał głos blondynki.
-Cześć Filia. To ja, Xellos. - zaczął.
-"Cieszę się, że cię słyszę. Tęskniłam za tobą!
Oczywiście będziesz dzisiaj wieczorem?"
-W tym właśnie problem, Fi... Coś mi wypadło i mogę
się... trochę... spóźnić... - przełknął ślinę.
-"Ile dokładnie?" - wyczuł, że była
rozczarowana.
-Przynajmniej dwa tygodnie. - wypalił szybko. Spodziewał
się, że wybuchnie złością, a tymczasem nastała nieprzyjemna cisza - Eee...
Filia?
-"Buuuuuuuuuu!!!" - usłyszał jej płacz -
"Już mnie nie kochasz! Masz mnie głęboko i szeroko w poszanowaniu!"
-To nieprawda! - Demon próbował załagodzić sytuację.
Meitsa tylko machnęła ręką na tą telenowelę i powróciła do księgi - Na prawdę
nie mogę nic na to poradzić! Obiecuję, że ci to wynagrodzę przy najbliższej
okazji!
-"Będziesz musiał się porządnie wysilić!" -
rozłączyła się.
-Kobiety... - prychnął. W tym momencie, tuż przy nim,
wbił się w ziemię miecz Mei - Hej, uważaj trochę!! Prawie mnie tym trafiłaś!
-To na przyszłość, żebyś uważał na to co mówisz!! -
Wampirzyca poczerwieniała ze złości.
-A ja zdania i tak nie zmienię. - tym razem powiedział to
tak cicho, żeby nie usłyszała - Długo jeszcze będziesz szukać?!
-Jeśli będziesz mi przeszkadzać, to tak! - warknęła.
Minął jeden dzień, potem drugi i trzeci, a Meitsa wciąż
wertowała oryginalną kopię Wszechbibli. Xellos, znużony ciągłym czekaniem,
zasnął w końcu pod jednym z nielicznych ocalałych drzew.
-Jabłoń, jacht, jad... - Meitsa mruczała monotonnie pod
nosem - Jadalnia, Jagiełło, jagnię, jagoda, jajecznica, Japonia... - (!),
ocknęła się - Wróć! - powędrowała wzrokiem do poprzednich pojęć - Księga,
rozwiń hasło o nazwie "jagoda". - zwróciła się rozkazującym tonem do
grubego tomiska. Po chwili pojawiła się nowa strona z potrzebnymi informacjami
- Co my tu mamy... - zaczęła wodzić palcem po wielkiej kartce papieru - Jagoda
Amerykańska... Jagoda Europejska... Jest! - aż klasnęła w dłonie z zadowolenia.
Spojrzała na ziemię by odszukać wzrokiem Mazoku. Ujrzała go śpiącego pod
drzewem miłorzębu - Jaki słodki widoczek ^___^. - wyjęła z kieszeni aparat
fotograficzny i zrobiła nim parę zdjęć - Hehe, będzie do kolekcji ^_^. Hm,
gdzie ta mała może teraz być...? - znikneła i po chwili pojawiła się razem z
czarnowłosą dziewczyną koło Demona.
-Teraz panno Mei? - dziewczynie zaświeciły się oczy.
-Teraz Amelio ^_^! - klepnęła ją w ramię. Ta przyłożyła
do ust megafon i nabrała powietrza.
-NIECH PAN WSTANIE, PANIE XELLOSIE!!! ŻYCIE JEST ZBYT
PIĘKNE I CUDOWNE ABY JE PRZESPAĆ!!! CZYM WCZEŚNIEJ ROZPOCZNIE SIĘ DZIEŃ, TYM
WIĘCEJ MA SIĘ CZASU NA SZERZENIE PRAWDY O MIŁOŚCI!!!
-Nieeeeeeeee!!! Filia, błagam!!! Tylko nie ślub
kościelny!!! Nie przeżyję tego!!! - wrzasnął na pół przytomny Xellos wyrwany z
głębokiego snu.
-Oho, już wiadomo co mu się śniło. Wystarczy Ame. -
zadowolona czerwonooka zwróciła się do księżniczki.
-Cieszę się, że mogłam pomóc. - uśmiechnęła się
promieniście - Gdzie moja zapłata?
-Masz. - zrezygnowana podała jej worek pełen opakowań
tabletek antykoncepcyjnych.
-Dziękuję! - uradowana szybko zniknęła w głębi
pozostałego lasu.
-Czy ona na pewno wdała się w ojca...? - zamyśliła się.
-Omae o korosu!!! - Xellos skoczył Mei do gardła i zaczął
ją dusić. Ta z kolei wyciągnęła skądś dziesięciotonowy młot i znokautowała nim
Demonka ^_^.
-Dobra, koniec zabawy. Wstawaj. - wzięła Xella za fraki i
podniosła do góry.
-Trochę delikatniej proszę! - warknął.
-Ty i tak nic nie czujesz.
-Czy mi się wydaje, czy coś sugerujesz? - zmierzył ją
wzrokiem.
-Tak! - zdenerwowała się - Sugeruję, że znalazłam te
durne jagody!
-Serio?! I nic nie mówisz?! - oburzył się.
-Najpierw chciałam się troszkę zabawić ^_^.
-Moim kosztem. - pokręcił nosem - Jesteś wredna!
-Udam, że tego nie słyszałam. Chodź, sprawdzimy co pisze
o tych jagodach. - oboje wznieśli się ponad księgę.
-Gdzie to jest? - Xell nie mógł znaleźć czegokolwiek
spośród tysięcy haseł.
-Tam. - wskazała miejsce oddalone od nich o jakieś
kilkanaście metrów. Udali się tam.
-Jagoda Europejska, mięsisty owoc o dużej liczbie pestek.
Charakteryzuje się okrągłym kształtem i fioletową barwą. Krzaczki tej rośliny
można znaleźć w lasach iglastych i mieszanych w północnej części Rzeczywistego
Wymiaru. To wszystko? - Mazoku był trochę rozczarowany.
-Wszystko, ale przynajmniej dowiedziałeś się jak
wyglądają i gdzie rosną. - podsumowała Wampirzyca.
-A właśnie. Co to jest ten Rzeczywisty Wymiar? Nigdy o
nim nie słyszałem.
-Jest to niezależny wymiar, według którego nasz
wszechświat jest fikcyjny. Dlatego u nich nasze cztery wymiary są łącznie
nazywane Wymiarem Fikcyjnym.
-Nic z tego nie rozumiem, ale to szczegół. Jak można
dostać się do tego wymiaru?
-To nie jest takie proste. Do przemieszczenia się jest
potrzebne cokolwiek z tamtego wymiaru.
-Co?!! - Mazoku załamał się.
-Nie martw się na zapas ^_^! - klepnęła go w plecy z taką
siłą, że prawie wypluł płuca - Byłam tam jakiś czas temu i przyniosłam sobie
stamtąd pamiątkę. Mogę ci pożyczyć jak chcesz.
-Na prawdę?! - w Xellosa wstąpiła nowa nadzieja - Pewnie,
że chcę!
-Proszę ^_^. - podała mu jakiś zwinięty biały materiał.
-Co to jest? - zaciekawił się.
-Rozłóż, to zobaczysz. - zrobił jak mu kazała. Po chwili
nabrał lekkich rumieńców.
-Stringi? - powiedział to tak jakby nie był do końca
pewny swojej wypowiedzi.
-Yhm. - przytaknęła - Koronkowe i z owczej wełny. Fajne,
nie ^_^? - Mei wyraźnie kpiła sobie z Demona.
-I co mam z tym zrobić, nałożyć na głowę? - zażartował.
-Coś w tym stylu. - teraz powiedziała bardziej poważnie.
-To znaczy? - spytał podejrzliwie.
Musisz je założyć, ale na tyłek ^_^.
-To jakieś kpiny!! - wrzasnął Xellos.
-Chcesz mieć normalne włosy, czy nie?! - zaczęła go
przekrzykiwać - Poza tym jest jeden plus. - stwierdziła.
-Niby jaki?! - zirytował się.
-Wiesz, przynajmniej nie będziesz musiał paradować z
gołym zadkiem. - zmierzyła go wzrokiem.
-W ręczniku jest mi bardzo dobrze!
-Może i dobrze, ale jeśli ktoś zrobi tak... - chwyciła
ręcznik za jeden z rogów i po prostu zdjęła go z Mazoku - Co wtedy zrobisz?
-Hej! Kto ci pozwolił?! - zasłonił się rękami - Jesteś
jakaś niewyżyta dzisiaj, czy co?!
-Ja? - wskazała na siebie - Nie. - zaprzeczyła - Zakładaj
w końcu te gacie. Lepiej zrobisz jak zachowasz te widoczki dla Filii niż dla
jakiś obcych ludzi.
-Przestaniesz wreszcie wtrącać do tego wszystkiego
Filię?!! - nie wytrzymał i wybuchnął nową złością.
-O, czyżbym trafiła w czuły punkt? - zauważyła
zadowolona.
-Dobra, ubiorę te stringi, tylko zamilcz! - wysyczał
przez zęby.
-Już nic nie mówię. - skierowała wzrok ku górze.
-Zaraz wracam. - wskoczył w jakieś krzaczki i po chwili z
nich wyszedł mając na sobie skąpe majteczki ^_^.
-Nawet pasuje ci koronkowa bielizna. - Meitsa wszystkimi
siłami tłumiła w sobie śmiech.
-Jak to można nosić?! Przecież to strasznie niewygodne!
-Można się przyzwyczaić.
-Mam już na sobie rzecz z Rzeczywistego Wymiaru, teraz
chcę się tam dostać.
-Musisz bardzo intensywnie myśleć o tych jagodach, a
potem wszystkimi siłami próbować przemieścić się do nich.
-To wszystko? A co mam zrobić gdy będę chciał wrócić?
-To samo, tyle że zamiast jagód wymyśl jakąś rzecz lub
osobę z naszego wymiaru.
-No dobra, w takim razie zaczynam. - zrobił krok w tył.
-Czekaj, weź jeszcze to. - podała mu szklany słoik.
-A na co mi to? - obejrzał naczynie.
-Przecież musisz w coś zbierać te jagody, nie? -
skrzyżowała ręce na piersiach.
-Niby racja. - schował słój do torby, jedynej rzeczy,
którą w pośpiechu zdążył zabrać z domu.
-Pamiętaj, skoncentruj się na jagodach. - pouczała go.
-Tak, wiem! - zirytował się. Wziął głęboki oddech i
zaczął się skupiać w milczeniu. Po chwili zniknął.
-Buahahahahahaha!!! Ale z niego frajer!!! - Mei zaczęła
zwijać się ze śmiechu - Wystarczyło żeby mnie poprosił i bym go tam przeniosła,
a tych stringów to wcale nie musiał zakładać!!! Ja nie mogę, co za frajer!!!
Buahahahahahahahahaha!!!
* * *
W środku
lasu siedział młody chłopak. Był wysoki, miał rozczochraną blond czuprynę i
jadł lizaka. Co jakiś czas spoglądał na zrobiony przez siebie pentagram i
ofiarę z sarnich bobków. Wyjął lizaka z buzi.
-Wiem, że kiedyś mi się uda. - powiedział pewny siebie -
Po prostu musi. - włożył lizaka z powrotem do ust.
Nagle, ni stąd ni zowąd, w centrum pentagramu pojawił się
jakiś gościu o wypłowiałych włosach z torbą na ramieniu ubrany jedynie w
damskie stringi. Stał w osłupieniu i wpatrywał się w chłopaka.
-O w mordę. - szepnął młodzian - Udało się! Udało mi się
wezwać demona! - zaczął skakać z radości.
-Eee... Sorki mały, możesz mi powiedzieć gdzie jestem? -
Xellos spytał niepewnie.
-Wow! Nawet mówisz! - chłopak stanął na przeciw niego -
Jesteś w Rzeczywistym Wymiarze.
-Uuf... Dzięki Shabiemu. - powiedział do siebie.
-Wydajesz mi się jakiś znajomy... - nastolatek zaczął mu
się dokładniej przyglądać - Jak się nazywasz?
-Jestem Xellos, podwładny Zellas Metallium. - spojrzał na
niego otwierając jedno oko.
-Serio?! Ten Xellos ze Slayersów?! Super! Ja jestem
Felixor, kilkuwiekowy Wampir zakonserwowany w ciele piętnastolatka, a to... -
wskazał na lizaka - Mój przyjaciel, duch lizaka.
-O nie! Znowu jakiś krwiopijca! W dodatku wariat! Jedna
Meitsa to już stanowczo za dużo! - Mazoku wpadł w załamanie nerwowe.
-Znasz Meitsę? - zaciekawił się Feli.
-No, a co?
-Jak ją spotkasz to powiedz jej żeby tutaj wpadła. Ja i
reszta towarzystwa chętnie sobie z nią pogadamy w jakimś punkcie honorowego
krwiodawstwa. - uśmiechnął się szeroko pokazując swe kiełki.
-Taa, na pewno jej powiem... - mruknął niezadowolony.
-Słyszałem, że niektóre demony są obleśnie, ale ty
przekraczasz wszelkie granice. - stwierdził w namyśle.
-Pozostawię to bez komentarza... - warknął - Słuchaj, mam
mało czasu więc spytam cię o jedną rzecz i lecę z powrotem. Gdzie mogę znaleźć
jagody europejskie? - miał cichą nadzieję, że ten dziwny okaz Wampira coś wie.
-Nigdzie nie lecisz! Nie po to się tyle namęczyłem żebyś
sobie po prostu poszedł! - oburzył się.
-A tak w ogóle to po co wzywasz demony?! - Xell zaczynał
się już denerwować.
-Żeby straszyć nimi innych i w końcu zawładnąć nad
światem! - wykrzyknął dumnie.
-Jesteś bardziej fiźnięty niż Meitsa. - zaśmiał się w
duchu - A nie pomyślałeś o tym, że taki demon nie ma zamiaru ci służyć? -
spytał podchwytliwie.
-Niech tylko spróbuje! Duch lizaka powiedział mi, że aby
cię przywołać muszę zrobić magiczny pentagram za pomocą świeżych jagód
europejskich. Posłuchałem go i nareszcie mi się udało! Dlatego nie masz prawa
mi się przeciwstawić! - wyciągnął ku niemu palec wskazujący.
-Powiedziałeś, z jagód europejskich? - Mazoku zaciekawił
się i podszedł do pentagramu. Faktycznie był ułożony z fioletowych kuleczek.
-Słuchasz mnie w ogóle?! - Feli miał wrażenie, że ten go
olewa.
-Dowiedziałem się tego co chciałem więc już cię nie
potrzebuję. - powiedział do siebie.
-Co ty tam mruczysz pod nosem? - Wampir był wyraźnie zły.
Xellos nagle wstał i niespodziewanie zaatakował go młotem Mei, który chytrze
jej podkosił. Teraz Felixor leżał na trawie z krzyżykami w oczach ^_^.
-Teraz mam trochę czasu na zbieranie jagód zanim ten
dziwak się ocknie. - nie zastanawiając się chwili dłużej powędrował w głąb
lasu.
Mazoku znalazł się wkrótce na ogromnej jagodowej polanie.
-Nareszcie znalazłem moje fioletowe złoto, chlip. -
Xellosowi aż popłynęły łzy ze wzruszenia - Zaraz, ile mam nazbierać tych jagód?
- wyciągnął z torby kartkę, którą dostał od Zellas - Co?! Pół tony?!! - załamał
się. Wyjął słoik, który dostał od Wampirzycy - W to na pewno tego nie wcisnę. -
stwierdził - Trzeba poszukać czegoś większego. - ponownie zajrzał do torby -
Karton po butach nie, wiadro na śmieci też nie... O! To powinno być dobre! -
wyciągnął nieużywaną prezerwatywę - wystarczy rozciągnąć i będzie cacy. -
powiedział zadowolony po czym zaczął dmuchać w gumkę tak długo aż nabrała
wielkości furmanki - Gotowe ^_^. - klęknął na kolana i zaczął zbierać fioletowe
kulki. Po dwóch dniach prezerwatywa była pełna.
-Wreszcie koniec... - stęknął podnosząc się z ziemi. Cały
był wybrudzony od soku jagodowego - Ech, znowu będę musiał się umyć... -
westchnął ciężko po czym schował ogromny wór do torby - Pierwszy etap mam już
za sobą. Pora wrócić do siebie. - stwierdził - Jak to mówiła Meitsa? - zamyślił
się - Pomyśleć o czymś lub o kimś z naszego wymiaru... Hm... Wiem! - nad głową
zapaliła mu się świeczka - Będę myślał o Filii! - zamknął oczy i wyobraził
sobie postać Smoczycy w swoim umyśle.
Nastała noc, a Demon wciąż był w Rzeczywistym Wymiarze.
-Nie rozumiem. - zmartwił się - Myślałem o Filii na różne
możliwe sposoby, ale nic z tego nie wychodzi. Czyżbym zapomniał o czymś? -
złapał się za podbródek i zaczął sobie przypominać co robił zanim się tu
znalazł - No jasne! - walnął się w czoło - Przecież miałem próbować przemieścić
się do niej! Baka! - ponownie zaczął myśleć o Filii i wkrótce zniknął z tego
wymiaru.
W tym czasie gdzieś w lesie Felixor zaczął odzyskiwać
przytomność.
-Moja głowa... - jęknął - Gdzie się podział ten demon?! -
szybko zerwał się na równe nogi i zaczął przeszukiwać okolicę - A niech to!
Ulotnił się! - rozzłościł się - Jednak nic straconego! Nazbieram jagód i
ponownie go wezwę! Inne Wampiry będą musiały uwierzyć w moją potęgę!
Chachachachachacha!!! - po tych słowach udał się do lasu aby nazbierać trochę
jagódek. Po półtorej godziny poszukiwań nie znalazł ani jednej - Cholera! Ten
fioletowy pedał wyzbierał wszystkie jagody! Teraz nikt mi nie uwierzy, że udało
mi się wezwać demona! Buuuuuuuuuuuu!!! - rozpłakał się.
* * *
Gdy
Xellos otworzył oczy okazało się, że znalazł się w czyimś domu.
-Gdzie ja wylądowałem? Mam nadzieję, że jest to chociaż
mój wymiar. - mruknął do siebie - Zaraz, zaraz... Czy to nie jest przypadkiem
dom... Filii?! - przestraszył się nie na żarty. Nie mogła go przecież teraz
zobaczyć bo wszystko co do tej pory zrobił poszłoby na marne.
Zajrzał ukradkiem do salonu. Można było powiedzieć, że
miał szczęście w nieszczęściu. Była tam Filia, ale spała na kanapie. Bez obaw
podszedł do niej i zaczął się jej przyglądać. Była w samej halce i uznał, że
wygląda bardzo atrakcyjnie. Nagle zauważył, że w ręce trzyma jakąś fotografię.
Przedstawiała ich razem czule przytulonych do siebie. Zrobiło mu się trochę
żal, że musiał ją tak potraktować parę dni temu. Odgarnął złote kosmyki z jej
twarzy i pogładził po policzku. Był cały wilgotny.
-Nie no, to już nawet płaczesz przeze mnie? - szepnął -
Dostaniesz załamania nerwowego, a ja nawet nic nie będę o tym wiedział. Nie
możesz poczekać do ślubu, aż będziemy razem? - powiedział z wyrzutem.
Wziął ją delikatnie na ręce, tak żeby się nie przebudziła
i teleportował się do jej sypialni. Położył ją do łóżeczka i przykrył kołderką.
Na pożegnanie cmoknął ją w policzek. W tym momencie nieoczekiwanie jej ręka objęła
go za szyję i przyciągnęła do siebie. Mazoku próbował się uwolnić, ale nie za
bardzo mu to wychodziło.
-Xellos... - zamarł gdy usłyszał jej głos - Nie opuszczaj
mnie więcej... - na szczęście mówiła przez sen. A co tam, przynajmniej się
wytłumaczy.
-Nigdy cię nie opuszczę Fi... Będę tylko chodził do
pracy, zgoda? - był ciekaw jej odpowiedzi.
-Ale będziesz ze mną już na zawsze, prawda...? - spytała
się jakby niepewnie.
-Na zawsze. - pocałował ją w szyję - Kocham cię Fi. -
wyraz jej twarzy był teraz spokojniejszy i w końcu zapadła w głęboki sen. Jej
ręka lekko opierała się na jego ciele więc mógł teraz bez żadnego ryzyka
odsunąć się od niej. Rozejrzał się jeszcze po pokoju po czym zdematerializował
się.
* * *
Gdy
Mazoku WRESZCIE znalazł się w swoim mieszkanku odetchnął z ulgą. Wyjął
prezerwatywę z jagodami z torby i z trudem schował ją do lodówki. Potem
zaparzył sobie dziesięć herbat różnych gatunków i wypił je wszystkie duszkiem.
W końcu zmęczony i brudny padł na łóżko i od razu zasnął.
* * *
Nastał
ranek. Gdy Filia się przebudziła ze zdziwieniem zauważyła, że zamiast być w
salonie jest w swojej sypialni.
-Jakim cudem...? - głowiła się nad tym - Chyba nie
lunatykowałam? - wtedy przypomniała sobie co jej się śniło tej nocy - Xellos
mnie niby przeniósł tutaj, ale przecież... - wówczas coś jeszcze sobie
przypomniała. Zerwała się łóżka i poszła szukać jakiegoś lusterka. Gdy je
nareszcie znalazła zaczęła dokładnie oglądać swoją szyję. Widniała na niej
śliczna... malinka ^_^. Tak się zezłościła, że rzuciła lusterkiem o podłogę,
które roztrzaskało się na milion kawałków.
-Xellos, ty draniu! Nie daruję ci tego! - usiadła na
fotel i zaczęła płakać - O nie! Niech nie myśli, że przez niego dostanę
nerwicy! - wstała gwałtownie i udała się do kuchni aby zaparzyć sobie herbaty.
Gdy napój był już gotowy usiadła na taborecie i zaczęła się delektować jego
cudownym smakiem i aromatem. W momencie kiedy wzięła kolejny łyk nagle coś ją
olśniło i efektownie wypluła herbatę.
-Co?! Ślub?!?!?! - zapiszczała cienko po czym zemdlała.
* * *
Było
późne południe gdy Xellos się obudził. Strasznie nie chciało mu się wstawać z
wyrka, a czekało go jeszcze tyle pracy. Przewrócił się na drugi bok z zamiarem
sięgnięcia telefonu komórkowego, który leżał na pobliskim stoliku. Jako, że
Mazoku był za leniwy aby się podnieść, wyciągał się tak długo aż... zleciał z
hukiem na podłogę.
-Czy mi każdego ranka musi się coś przytrafić?! -
marudził. Jakoś pozbierał się z podłogi i poszedł do łazienki. Westchnął tylko
gdy w lustrze ujrzał swoje wypłowiałe włosy. Stwierdził, że nie ma po co się
myć skoro i tak zaraz będzie upaćkany jagodami więc tylko przemył twarz zimną
wodą.
-Na Shabiego! Ja wciąż łażę w tych stringach! - przeraził
się i szybko pobiegł do pokoju w coś się przebrać. Uznał, że w bokserkach i
fartuchu będzie mu najlepiej.
-Nie ma to jak być na pełnym luzie ^_^. Hm, zobaczmy,
czego mi jeszcze brakuje... - zerknął na kartkę - Pół tony jagód, to mam.
Następnie... Dwadzieścia litrów czystego octu i sto kurzych jaj?! - Xell
zaliczył glebę - Jak karzą to trzeba. - jakoś się pozbierał do kupy po czym
zaczął szukać po mieszkaniu swojej karty kredytowej. Znalazł ją w koszu z
brudną bielizną po czym udał się do najbliższego sklepu.
W momencie kiedy Xellos przekroczył próg sklepu wszyscy
jego klienci zwrócili na niego swe spojrzenia. Wkrótce wszyscy ludzie i
nieludzie jak jeden mąż pouciekali z budynku krzycząc coś o zboczeńcach,
wypłowiałych pedofilach i fioletowych pedałach. Mazoku nie za bardzo wiedział o
co im chodziło i zaczął się oglądać.
-O w mordę! - uderzył się w głowę - Zapomniałem się
ubrać! A co mi tam. - wzruszył ramionami po czym zaczął robić zakupy. Po
piętnastu minutach sklepowy wózek był po brzegi wypełniony dwiema zgrzewkami
octu, dziesięcioma opakowaniami jajek, całą masą herbaty jaka była i kilkunastoma
kilogramami cukru. Jako, że przy kasie nie było nikogo, wyszedł ze sklepu nie
płacąc za nic.
-Hm, chyba powinienem częściej tak robić. Sporo bym
zaoszczędził. - uśmiechnął się złośliwie.
Cały obładowany ledwie doszedł do domu. Gdy z trudem
wniósł zakupy do kuchni ponownie wziął do rąk kartkę i zaczął czytać instrukcję
obsługi.
-Jagody należy umyć, osuszyć i obrać ze skórki. Po tej
czynności skórki trzeba wrzucić do dębowej beczki po winie i ugniatać je bosymi
stopami (najlepiej czystymi) co jakiś czas dodając kurzych żółtek (dla
wzmocnienia) i dolewając octu (dla trwałego koloru) aż do momentu uzyskania
fioletowej mazi. Następnie rzecz lub osobę, którą chcemy ufarbować wstadzamy do
beczki na dwa tygodnie i traktujemy jak brudne lumpy, które trzeba wyprać. -
O_o'''. Xellos wolał pozostawić to bez komentarza - Robię to dla Filii... -
usprawiedliwiał się przed samym sobą.
Ponownie wyszedł na dwór, tym razem w celu znalezienia
beczki po winie. Miał to głupie szczęście, że niedaleko była winiarnia.
Podkradł się do niej i zaczął szukać beczek.
-Czy te beczki muszą być akurat dębowe i po winie, a nie
do wina? - uskarżał się choć i tak nic mu to nie dało. Jednak szczęście wkrótce
go opuściło gdyż wszystkie dębowe beczki, które znalazł były pełne.
-Zawsze mogło być gorzej. - stwierdził fakt - Winko
zawsze się przyda w domu na jakieś okazje ^_^. Tylko jak ja zabiorę tą
alkoholową kupę drewna?! - po chwili namysłu wpadł na pewien pomysł. Ruszył ku
obecnym ludziom i pokazał im się w pełnej krasie. Efekt był taki jaki
przewidział. Wszyscy w panice się ulotnili.
-Hje, hje. - Xellcio zatarł łapki - Teraz bez problemów
mogę wynieść beczułkę. - wybrał pierwszą lepszą beczkę i zniknął razem z nią.
W domu zaczął przelewać wino do szklanych baniek
służących do wyrobu alkoholu własnej roboty. Gdy beczka była już pusta ustawił
ją na środku kuchni. Potem wyciągnął jagody z lodówki i przesypał je z
prezerwatywy do gigantycznego durszlaka. Przepłukał je wodą z węża ogrodowego,
a następnie wystawił na słoneczko, aby troszkę podeschły. Gdy wszystko było już
gotowe, wyjął z szuflady nożyk do skrobania ziemniaków i usiadł okrakiem na
zydelku, który "pożyczył" sobie od jakieś wieśniaczki. Samo obieranie
kuleczek szło mu nawet dość sprawnie i po sześciu dniach skończył żmudną pracę.
-Nie chciałbym tak zarabiać na życie... - wstał powoli
masując sobie kręgosłup.
Skórki po jagodach wrzucił do beczki, a sam miąższ
wyrzucił na obornik. Następną czynnością, jaką musiał wykonać, było oddzielenie
żółtek od białka. Ta praca zajęła mu jedynie dwie godziny. Wreszcie przyszła
kolej aby się przygotować do "ceremoniału". Poszedł do łazienki i
umył sobie nogi. Potem wrócił do kuchni, zdjął fartuch i wskoczył do beczki
zanurzając się w niej aż po kolana. Ugniatał skórki mozolnie cały czas dolewając
octu i dodając żółtka. Był już na półmetku zadania gdy niespodziewanie do
kuchni wparowała Meitsa.
-Cześć Xell-chan, jak ci idzie... FUUUUUUUJ!!! -
Wampirzyca zatkała sobie czarny nosek - Co ty, za marynaty się zabrałeś?!
Przecież miałeś robić farbę do włosów! - krzyczała przez nos.
-Dla twojej informacji ROBIĘ FARBĘ DO WŁOSÓW!!! -
wrzasnął - Czego tu szukasz? - spojrzał na nią spode łba.
-A właśnie, że szukam. - zwęziła oczy - Mojego
dziesięciotonowego młoteczka. Gdzie on jest?!?!? - w tym momencie była już
żądna mordu. Mazoku wolał nie ryzykować starcia z szaloną Wampirzycą i wskazał
na swoją torbę. Mei z zadowoleniem wyciągnęła z niej swoją
"zabaweczkę".
-Masz to co chciałaś. Teraz możesz sobie iść. - warknął.
-Nie, z chęcią zostanę. - usiadła na krześle kuchennym i
założyła nogę na nogę - A, prawie bym zapomniała. Wiesz, że jesteś ścigany
listem gończym za kradzież jako niebezpieczny zboczeniec? - na dowód tego
pokazała mu kartkę z jego wizerunkiem.
-E tam. - machnął ręką - Gdy w końcu przefarbuję włosy
nikt się nie skapnie, że to akurat ja.
-Też racja. - ziewnęła.
-Ja też mam ci coś do przekazania. W Rzeczywistym
Wymiarze spotkałem jakiegoś Wampira, Frajerxora, czy jak mu tam było, i
powiedział, że masz wpaść na szklaneczkę czegoś krwistego.
-On się nazywa Felixor. - poprawiła go - Chętnie się tam
wybiorę.
-Ja nie zatrzymuję. - powiedział szybko.
-Chętnie się tam wybiorę, ale kiedy indziej. - zrobiła
złośliwą minę.
-Skończyłem! - wykrzyknął zadowolony.
-O, fajnie. Co teraz musisz z tym zrobić? - zaciekawiła
się.
-Wsadzić do tego czegoś łeb i prać go przez dwa tygodnie.
- T_T.
-Pomogę ci ^_^. - zatarła łapki.
-Nie, dziękuję. - zaczął się bronić.
-Przestań, sam nie dasz rady. - odpięła pas z mieczem, a
następnie zdjęła skórzane rękawiczki bez palców - Masz gdzieś gumowe
rękawiczki? Nie chcę zafarbować sobie futerka na fioletowo.
-Są w szafce pod zlewem... - Mazoku wiedział, że
jakiekolwiek protesty nie mają już sensu.
-Wiesz co ci powiem? Mógłbyś od czasu do czasu trochę
sprzątnąć w tych szafkach. - stwierdziła perfidnie zakładając rękawiczki.
-No comments. - odwrócił głowę.
-Dobra, idź się przemyć żebyś nie napaskudził bardziej
niż jest. - poganiała go.
-Odezwała się... - przemieścił się do łazienki i wziął
prysznic. Po chwili wrócił cały czysty i pachnący.
-Teraz podejdź do beczki i nachyl się nad nią, a ja
usiądę ci na barana.
-Jeszcze czego! - tym razem musiał zaprotestować.
-Pamiętaj. - pogroziła mu palcem - Robisz to dla Filii. -
uśmiechnęła się wrednie. Ten tylko westchnął i nachylił się do beczki, a Meitsa
wskoczyła mu na barki.
-Ależ ty ciężka... - stęknął.
-CO?! - zapiszczała - Ważę tylko czterdzieści pięć kilo!
To ty jesteś za słaby! Nic dziwnego, że nie mogłeś się uwolnić z objęć Filii! -
odpyskowała mu.
-Słucham...? - spojrzał na nią podejrzliwie.
-Ups ^_^'. -
szybko chwyciła Xellosa za kudły i wsadziła mu głowę do beczki.
Po jakimś czasie.
-Meitsa... - mruknął Xell.
-No...? - odezwała się niemrawo.
-Ile czasu już minęło...?
-Około pięć godzin... - odpowiedziała żałośnie.
-Robię to dla Filii... - zapłakał.
Po tygodniu prania włosów Xellosa.
-Xellos... -
Wampirzyca powiedziała ledwie słyszalnie.
-Co...? - ruszył nieco głową.
-Jestem głodna... - w tym momencie zaburczało jej w
brzuchu - Chcę krwi... Chlip.
-Ale mi odkrycie, ja już dawno umieram z braku
negatywnych uczuć...
-Jakoś wytrzymamy jeszcze tydzień... Chyba...
-Robię to dla Filii...
Po upływie trzynastu dni.
-Nogi mi już drętwieją... - zajęczał Mazoku.
-A mi się chce do toalety... - stwierdziła Mei.
-Błagam, tylko nie teraz... - nie miał już siły żeby
podnieść głos.
-Do jutra może wytrzymam...
-Robię to dla Filii...
Minął czternasty dzień "kuracji".
Xellos i Meitsa tak opadli z sił, że zamiast normalnie
ustać na podłodze zwyczajnie przewrócili beczkę rozlewając jej zawartość po
calutkiej kuchni.
-I jak wyglądają moje włosy...? - wydusił ledwie z siebie
Demon.
-Są takie jak kiedyś... Całe fioletowe... - uśmiechnęła
się słabo - Tak samo jak twoja twarz... - zaczęła się chichotać.
-Co...? - nie dokończył gdyż zemdlał z wyczerpania.
Xellos ocknął się w swoim łóżku. Obok niego na krześle
siedziała Wampirzyca i przeglądała jakiś album.
-O, widzę, że się już obudziłeś. - szybko schowała album
do kieszeni spodenek - Jak się czujesz?
-Czuję, że żyję... - mruknął - Podaj mi lusterko. -
ożywił się.
-Masz. - podała mu swoją puderniczkę.
-Aaaaaaaaaaa!!! - wrzasnął na całe gardło.
-Mówiłam ci przecież, że masz fioletową twarz. -
pokręciła głową.
-I co ja teraz zrobię?! - załamał się.
-Nie martw się, mam pomysł ^_^. - wybiegła z pokoju i po
chwili wróciła z jakąś butelką i opakowaniem wacików kosmetycznych.
-Co to jest? - odsunął się niego.
-Mieszanka denaturatu, rozpuszczalnika, zmywacza do
paznokci i płynu do demakijażu. Ma pewno poskutkuje ^____^.
-O_o. Nie zbliżaj się z tym do mnie!!! - spanikował.
-Przeeestań. I tak nic nie poczujesz bo masz astralne
ciało. - oparła się jedną ręką o biodro.
-No... Niby tak. - spuścił głowę - Chwila, to wygląda jak
mój szampon. - zaczął coś podejrzewać.
-Zdaje ci się ^_^'.
Mazoku spojrzał krzywo na towarzyszkę po czym usiadł na
krzesełku i poddał się zabiegom kosmetycznym Mei, która usiadła mu na kolanach.
-Gdyby Filia ciebie teraz zobaczyła zapewne zabiłaby cię
^_^.
-To ty mi się wpakowałaś na kolana -_-'.
-Gotowe! - podała mu lusterko.
-Hm, nawet nieźle. - stwierdził - Dzięki za pomoc.
-Nie ma za co. Do zobaczenia na ślubie ^_^. - pomachała
mu po czym wyfrunęła przez otwarte okno.
-Jeśli do niego dojdzie... - westchnął.
Wyjął komórkę z torby i zadzwonił do Filii.
-"Halo?" - jak miło było ponownie usłyszeć jej
głos.
-"Cześć Fi, wróciłem i chcę cię zaprosić na tą
randkę, którą musiałem odłożyć. Czy zgadzasz się? - spytał z nadzieją.
-"Właściwie powinnam się nie zgodzić, to było więcej
niż dwa tygodnie..." - powiedziała ze złością.
-Fi-chan, prooooszę! Tak bardzo cię kocham! Nie
przeżyłbym gdybyś odrzuciła moje zaproszenie! - zaczął rozpaczać.
-"Nooo... Dobrze. Zgadzam się." - uległa.
-Wpadnę po ciebie o szóstej, pasuje?
-"Yhm, będę czekać. Do zobaczenia." - miał
wrażenie, że chyba już minęła jej złość.
-Na razie, skarbie. - rozłączył się po czym runął na
pobliski fotel - Udało się...
* * *
Punktualnie
o szóstej Xellos był pod domem Filii. Specjalnie na tą okazję ubrał się w
najlepszy garnitur jaki miał w szafie. Gdy Filia wyszła ze swojego mieszkania
przywitał ją namiętnym pocałunkiem.
-Witaj złotko... - obdarował ją ciepłym spojrzeniem.
-Cześć. - odparła beznamiętnie.
-Chyba się nie gniewasz na mnie? - nie chciał aby ten
wieczór cokolwiek popsuło.
-Nie. - mruknęła odwracając się do niego plecami.
-Fi, powiesz co się stało? - objął ją od tyłu.
-Powiem ci co się stało! - odwróciła się w jego stronę
krzycząc mu prosto w twarz - Spóźniasz się nie wiadomo ile czasu! Nie dzwonisz
do mnie, a jak na coś się zdecydowałeś to przychodzisz w nocy, gadasz mi jakieś
bzdury do ucha i na koniec robisz mi malinkę! - miała prawie łzy w oczach.
Zatkało go.
-Nie chciałem żeby to tak wyszło... - spuścił głowę.
-Nie denerwuj mnie! - wrzasnęła.
-Wynagrodzę ci to jeszcze dzisiaj, obiecuję. - spojrzał
na nią z nadzieją w ślepkach. Ta milczała tylko - Jesteś jakaś drażliwa
dzisiaj. Czyżbyś miała... - nie dokończył.
-Tak! Mam miesięczny czas, tylko w moim przypadku to się
nazywa rocznym czasem! - popłakała się.
-O, tego nie wiedziałem ^_^'. - potarmosił się z tyłu
głowy.
-Przepraszam... - przytuliła się do niego.
-To ja powinienem raczej to powiedzieć. - zdziwił się jej
reakcją.
-To mów. - spojrzała na niego złowrogo.
-Prze... Przepraszam... - nawet nie podejrzewał jaka z
niej podstępna istotka.
-To idziemy na tą randkę czy nie? - spojrzała na niego
jednym okiem.
-Oczywiście, że idziemy! - rozłożył ręce - Gdzie
chciałabyś się udać?
-Hm... - zamyśliła się - Do tej restauracji o nazwie
Niebiańska Pokusa. - odparła.
-Masz na myśli tą drogą i ekskluzywną restaurację w
centrum miasta? - Xellosowi wyskoczyło kilka kropelek potu na skroni -
Zbankrutuję... - powiedział żałośnie do siebie.
Tak. - uśmiechnęła się szeroko.
-Jak sobie życzysz kochanie. - objął w pasie i zniknęli.
Oboje pojawili się przed Niebiańską Pokusą. Weszli do
środka i zajęli jeden z wolnych stolików. Wkrótce podszedł do nich kelner,
zapalił świeczkę i podał menu.
-Co wybierasz? - spytała Filia.
-To samo co ty ^_^. - Xellosowi nie chciało się już
patrzeć na jakiekolwiek kartki z jakąkolwiek treścią gdyż automatycznie
przypominały mu się jagody i cały proces farbowania jego włosów.
-Dobrze... Kelner! - po chwili ten pojawił się przy niej
- Poproszę to, to i to. - wskazała palcem kilka pozycji - Dwa razy.
-Proszę bardzo, dania wkrótce będą podane. - kelner się
oddalił.
-Filia? - zaczął Xellos - Pamiętasz jak ci powiedziałem,
że wynagrodzę ci ten zmarnowany czas?
-Tak... Pamiętam... - posłała mu spojrzenie pełne
zaciekawienia.
-Otóż uznałem, że teraz nadeszła odpowiednia pora by to
zrobić. - otworzył swe ametystowe ślepka, przed którymi nigdy nie mogła się
oprzeć.
-Tak...? - to słowo ledwo przeszło jej przez gardło. Ten
natomiast wyciągnął z kieszeni spodni jakieś aksamitne pudełeczko i otworzył je
przed nią.
-Podoba cię? - Filii popłynęły łzy z oczu gdy ujrzała
przed sobą złoty pierścionek z ametystowym brylancikiem.
-Jest śliczny... - wydukała. Mazoku wyjął go z pudełeczka
i nałożył Smoczycy na serdeczny palec lewej ręki po czym wstał i klęknął przed
nią trzymając ją za ręce.
-Filio Ul Copt, czy wyjdziesz za mnie? - spytał
uroczyście, a cała sala miała skierowane oczy w ich kierunku.
-Tak, Xellosie... Wyjdę za ciebie... - rozpłakała się na
dobre, a zgromadzony tłum zaczął im wiwatować.
-Ekhem. - chrząknął kelner - Przepraszam, że
przeszkadzam, ale właśnie podano pierwsze dania.
-Ach tak, dziękujemy ^_^'. - Demonek nie mógł ochłonął z
emocji, które przed chwilą przeżył.
-Ładnie wygląda. - Filia była teraz cała rozpromieniona
ze szczęścia.
-Yhm, a co to jest? - mimo tego wolał wiedzieć co będzie
jadł.
-Pierś kurczaka nadziewana jagodami w sosie jagodowym
^_^.
-O_o'. - Xellos poczuł, że robi mu się słabo.
-Następnie zamówiłam jagodowy specjał i na koniec
jagodowe wino ^___^. - powiedziała zadowolona.
-X_X. - Mazoku po słyszeniu tego z pianą na ustach
wylądował pod stołem.
-Xellos, co ci...! - nie zdążyła podejść do swego świeżo
upieczonego narzeczonego gdyż ponownie podszedł do niej kelner.
-Pani Filia Ul Copt, zgadza się? - spytał uprzejmie.
-Tak, o co chodzi? - spojrzała na niego dziwnie.
-Dostaliśmy paczkę zaadresowaną do pani, proszę. - facio
położył paczkę zapakowaną niczym prezent na stole.
-Yy... Dziękuję. - odpakowała dziwną przesyłkę. W środku
był jakiś gruby album i karteczka, na której pisało "prezent od serdecznej
znajomej dla Filii Ul Copt z okazji zaręczyn z Xellosem Metallium."
Ryuzoku była bardzo zdziwiona. W końcu zajrzała do albumu. Znajdowały się tam
zdjęcia... Xellosa ^_^. Od jego najmłodszych lat, aż po dzień dzisiejszy. Były
nawet fotografie z czasu kiedy miał wypłowiałe włosy ^_^. Teraz już wszystko
rozumiała - Och, Xell-chan, więc to wszystko było dla mnie...? - westchnęła
wesoło po czym weszła pod stół i zaczęła ściskać na pół żywego Demonka -
Xellosku, kocham cię! - nie zauważyła, że przypadkiem zahaczyła obcasem o
zwisający obrus, który po chwili znalazł się na ziemi wraz z wszystkim tym co
znajdowało się na nim. Wkrótce wszystko stanęło w płomieniach gdyż wśród
zwalonych ze stołu rzeczy znajdowała się zapalona świeczka. Na szczęście
wszystkie znajdujące się w budynku osoby zdążyły się ewakuować. Xellos i Filia
w tym czasie ulotnili się, aby nie posądzono ich o wyrządzenie szkód.
I tak całą romantyczną kolację i miejsce ich zaręczyn
szlag trafił ^_^.
* * *
Po
tygodniu od chwili zaręczyn odbył się ślub i huczne wesele, na którym była
niezliczona liczba gości.
-Wiesz... - Meitsa zwróciła się do stojącej obok niej
Zellas - Gdyby nie ja, to by się nigdy nie pobrali. - upiła trochę wina z
kieliszka.
-To było do przewidzenia... - wypuściła dym papierosowy z
ust.
-Nie rozumiesz. Nie użyłam swojej mocy żeby ich ze sobą
sfatać. - powiedziała z wyrzutem.
-A co zrobiłaś? - zaciekawiła się.
-Po prostu dolałam Xellosowi do szamponu rozpuszczalnik,
płyn do demakijażu, denaturat i zmywacz do paznokci. Reszta potoczyła się
własnym torem. - zrobiła dumną minę.
-Eche. - pokiwała głową - A to, że nie znalazłam u siebie
tej farby na czas to nie była przypadkiem twoja sprawka? - spytała
podejrzliwie.
-To akurat mało istotny szczególik ^_^'.
Po chwili milczenia.
-Buahahahahahahaha!!!
-Buahahahahahahaha!!! - obie ryknęły śmiechem.
-Z czego się tak śmiejecie? - podeszła do nich Filia
będąc w ślicznej sukni ślubnej.
-Z niczego córeczko. - odparła wesoło Zellas.
-Gdzie masz Xellosa? - Meitsa nie mogła go nigdzie
dojrzeć.
-Tu jestem. - Mazoku wyskoczył spod sukienki Filii.
-W takim razie... Trzy... Czte... Ry! - krzyknęła
Władczyni Bestii.
-NIECH ŻYJĄ PAŃSTWO MŁODZI!!! - wszyscy goście wspólnie
zawiwatowali.
THE HAPPY END
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz